Ten utwór to rockowa przejażdżka po opustoszałych drogach amerykańskiego południa, napędzana rasowym riffem i zwieńczona burzliwą solówką. „Life One” to już ostatni utwór z sesji Blackberry Brothers, którzy jako pierwsi zagościli w RockMetalTV. Nie możecie tego przegapić!
– Założenie było takie, by stworzyć muzykę, jaką kochamy. Jest to muzyka wywodząca się z USA: blues rock, southern rock, może trochę country. W skrócie: białe południe – tłumaczył nam w wywiadzie Kuba Jeżyna, jeden z Blackberry Brothers, gdy poprosiliśmy go o scharakteryzowanie muzyki grupy.
Kuba Jeżyna i jego brat Bartek to założyciele Blackberry Brothers. Jak zgodnie twierdzą, z resztą składu połączyła ich pasja i miłość do rock’n’rolla. Chęć rozwoju i zaprezentowania się szerszemu gronu słuchaczy zaprowadziła ich do Vintage Records Studio, skąd nadawane są poszczególne odcinki RockMetalTV. Wizytę w Vintage Records wspominają bardzo dobrze.
– Zrobiliśmy to w dwa popołudnia. Pierwszy dzień to było rozstawianie sprzętu i intensywne granie do wieczora, drugi dzień tak samo. Szymon (Swoboda, właściciel Vintage Records Studio – przyp. red.) jest super facetem, otwartym na to, co się do niego mówi, bezkonfliktowym, rozumie muzykę. Przyjechaliśmy w miarę przygotowani i współpracowało nam się super. Nie było żadnych zgrzytów – wspomina Bartek Jeżyna.
Co na to Szymon Swoboda?
– Zawszę dokonuję wstępnej weryfikacji, sprawdzam, czy zespół jest na tyle profesjonalny, żeby podołać zadaniu. Tu zespół gra na żywo, nie ma więc mowy o żadnych brakach technicznych – podkreśla Szymon i dodaje: – Blackberry to świetny zespół. Cieszę się, że możemy pokazać światu, bo przecież YouTube nie ma granic, nieznany, ale naprawdę świetny zespół.
Czwarty odcinek RockMetalTV to pod względem brzmienia absolutna klasyka. Wszystko jest tu na swoim miejscu: riff, klawisze i solo, które przyprawi was o szybsze bicie serca. Nie przymierzając, Blackberry to pierwszorzędny skład. Miejcie na nich oko. My na pewno będziemy mieli, a o wszelkich poczynaniach chłopaków będziemy was informować. A teraz już zostawiamy was z „Life One” – bo przecież raz się żyje!