Wstępne śledztwo w sprawie samobójstwa Chestera Benningtona nie ujawniło żadnych śladów obecności narkotyków w jego posiadłości – informuje serwis TMZ. Cały czas trwa ustalanie szczegółowych okoliczności śmierci artysty.
Po przeszukaniu przez śledczych mieszkania Chestera Benningtona nie stwierdzono, by 20 lipca, kiedy lider Linkin Park powiesił się w swojej posiadłości w Palos Verdes, w jego otoczeniu znajdowały się nielegalne środki odurzające.
Wciąż nie jest jeszcze potwierdzone, czy narkotyki były obecne w organizmie Benningtona. Wcześniej podano, że w pokoju, w którym wokalista popełnił samobójstwo, znaleziono częściowo opróżnioną butelkę alkoholu. Czy został on wypity przez Benningtona krótko przed śmiercią i miał bezpośredni wpływ na jego decyzję o samobójstwie, wyjaśni raport toksykologiczny. Badania są prowadzone przez miejscowych lekarzy z Los Angeles. Ich wyniki powinniśmy poznać wkrótce.
Przypomnijmy: Chester Bennington w ostatnich latach walczył z uzależnieniem. Zmagał się również z depresją. W jednym z ostatnich wywiadów powiedział magazynowi „Rock Sound”: – To wspaniałe móc robić to, co robię, zwłaszcza dla kogoś takiego, jak ja. Gdyby nie było muzyki, byłbym martwy. Na sto procent.
Chester Bennington miał 41 lat. Do Linkin Park dołączył w 1999 r. Z zespołem odniósł wiele sukcesów, m.in. trafiając do zestawień najważniejszych wokalistów rockowych wszech czasów. Miał 6 dzieci.
Ostatnim klipem, jaki Bennington nagrał z Linkin Park, jest opublikowany kilka godzin przed jego śmiercią „Talking to Myself”.
Klip udostępniamy poniżej.
fot. Schröder+Schömbs PR _ Brands (CC BY-ND 2.0)