Nie milkną spekulacje odnośnie śmierci Chrisa Cornella. Rzecznik policji w Detroit, gdzie w środowy wieczór znaleziono ciało wokalisty, przyznał, że pod uwagę brane jest samobójstwo. „Został znaleziony na podłodze w łazience” – poinformował.
Wieść o śmierci Chrisa Cornella zszokowała świat. Jej okoliczności cały czas są badane. Jako jeden z najbardziej prawdopodobnych scenariuszów od początku wymienia się samobójstwo.
Policja z Detroit potwierdza, że taki wariant rzeczywiście jest brany pod uwagę.
– Sprawa jest badana z uwzględnieniem samobójstwa – w rozmowie z BBC przyznał rzecznik policji z Detroit.
Z ustaleń funkcjonariuszy wynika, że ciało wokalisty zostało znalezione przez przyjaciela rodziny, który przyszedł sprawdzić, czy Cornell doszedł do siebie po koncercie, który niedługo wcześniej zagrał z grupą Soundgarden. Na miejsce wezwano ekipę ratowniczą. Stwierdzono zgon na miejscu.
Wciąż czekamy na oficjalne oświadczenia.
Przypomnijmy: wiadomość o śmiercii frontmana Soundgarden i Audioslave podał jego przedstawiciel, Brian Bumbery, podkreślając, że była ona nagła i nieoczekiwana.
Chris Cornell urodził się 20 lipca 1964 r. w Seattle. Powszechnie uważany jest za jeden z najważniejszych głosów rocka i grunge’u. Ostatnim opublikowanym utworem Cornella jest „The Promise” nagrany na potrzeby filmu „Przyrzeczenie”.
Aktualizacja: Niestety, potwierdziły się informacje o samobójstwie Chrisa Cornella. Oficjalną informację o samobójstwie wokalisty przekazał patolog sądowy po przeprowadzeniu wstępnej sekcji zwłok.