Kurs na otwarte wody obierają ludzie znani m.in. z Acid Drinkers, Percival Schuttenbach i Witchking. Ich łajba o nazwie Vane nabiera wiatru w żagle – wraz z pierwszym singlem, który właśnie trafił do sieci!
Metalowe szanty albo piracki metal – to prawdopodobnie pierwsze skojarzenia, jakie nasuną wam się przy kontakcie z Vane. Nie spodziewajcie się zawadiackich zaśpiewów o morskich przygodach rubasznych hulaków. Nie liczcie na zapijaczone opowieści ubrane w melodie tańsze niż rum w portowej spelunie. Kompas załogi Vane pokazuje o wiele bardziej wysmakowany kierunek.
Ich nowy singiel to prolog do mrocznej opowieści o piracie, którego tragiczna historia zainspirowała Vane do napisania pierwszych utworów.
– To raczej dojrzała muza, ale byłoby naprawdę świetnie, gdyby trafiła też do młodszych odbiorców – przyznaje Robert Zembrzycki, do niedawna gitarzysta Acid Drinkers, obecnie jeden z pięciu kapitanów statku Vane. – To nie jest to, co ludzie kojarzą z pirackim metalem, to coś innego niż Alestorm, których każdy łączy z tym nurtem i których sam też bardzo lubię, ale którzy są trochę muzycznym odpowiednikiem „Piratów z Karaibów”. Nam zależało, żeby było to coś bardziej dojrzałego. Bliżej nam do klimatu serialu „Black Sails”.
– Podstawą do okładki naszego pierwszego wydawnictwa jest obraz Josepha Mallorda Williama Turnera, jednego z najlepszych malarzy na świecie, jeżeli chodzi o marynistykę – o oprawie graficznej Vane opowiada Robert. – Od dawna jestem fanem jego malarstwa. Obraz, który wykorzystaliśmy, to „Fisherman at Sea”. Brakowało nam w nim pirackiej historii, tej bandery Jolly’ego Rogera powiewającej nad całością. Poprosiłem więc mojego przyjaciela Jana Jasińskiego, wybitnego ilustratora pracującego w branży gier, żeby odrobinę „upiracił” tę okładkę. Zrobił to doskonale.
Kim dokładnie jest pirat, którego historię mocnym, deathmetalowym brzmieniem opowiadają korsarze z Vane, grupa póki co nie ma zamiaru ujawniać. Tajemnicą nie jest natomiast jej skład. Oprócz Roberta Zembrzyckiego Vane tworzą Mateusz Gajdzik (Witchking, Saratan), Marcin Frąckowiak (Percival Schuttenbach, Stos), Marcin Parandyk (Killsorrow, Skyanger) i Marcin Zdeb (Skyanger).
– Jest łomot, jest groove, ale są też melodie – wizję brzmienia Vane określa nasz rozmówca. Kiedy próbujemy dowiedzieć czegoś o koncertach nowo powstałego składu, odpowiada: – Na razie nie planujemy żadnych występów. Musimy mieć więcej materiału – temat koncertów ucina Robert.
„Born Again”, pierwszy singiel Vane, sprawdzicie poniżej. Dajcie znać jak wrażenia!
Zespół możecie śledzić na Facebooku via [link]