Frontman „Żelaznej Dziewicy” o stosunkach w zespole
W wywiadzie dla brazylijskiego talk-show „Conversa Com Bial” Bruce Dickinson został zapytany czy w Iron Maiden panuje demokracja.
– Twierdzę, że w drużynie nie ma miejsca na demokrację. Drużyna piłkarska nie jest demokracją. Musi być menadżer, kapitan, musi być ustalony plan gry i ludzie muszą się go trzymać. Można się nie zgadzać, prowadzić dyskusję i kłócić się, ale tak właśnie jest. W przypadku Iron Maiden wszystko zostało podzielone i wszystko działa bardzo naturalnie i organicznie. Steve (Harris, basista i założyciel zespołu) ma bzika na punkcie muzyki i mówi, że zrobi to i to. Mówię wtedy „Ok” i razem z Adrianem (Smithem, gitarzystą) napiszemy coś i jeśli będzie pasować, to świetnie. Jeśli nie, też nie ma problemu. Żyjemy razem i cały czas rozwijamy się w tolerancji wobec siebie, mamy różne zainteresowania i nieco inne podejścia do życia – mówi Bruce. – Nie znamy się od dzieciństwa, ale większość życia działamy razem, troszczymy się o siebie nawzajem i jesteśmy trochę jak rodzina – dodaje wokalista.
Dwa miesiące wcześniej w jednym z wywiadów opowiedział o powrocie do Iron Maiden jego i Adriana Smitha w 1999 roku.
– Powodem dla którego ponownie dołączyliśmy do zespołu jest fakt, że po prostu tego chcieliśmy. To był nasz wybór i od tamtej pory jesteśmy znacznie bardziej dojrzałymi ludźmi, którzy rozumieją swoją odrębność. Oprócz Dave’a Murraya i Adriana Smitha, którzy wychowywali się na jednej ulicy nikt z nas nie znałby się gdyby nie Iron Maiden. To nas łączy i dalej chcemy grać i nagrywać – stwierdził Dickinson.
Nowy album Bruce’a Dickinsona „The Mandrake Project” został wydany 1 marca. Artysta wystąpi podczas Mystic Festival 2024.