Legendarny wokalista grupy Black Sabbath stwierdził, że kolejne lata chce spędzić w swojej rodzinnej Anglii. Jak sam mówi, głównie dla własnego komfortu psychicznego.
– Stany Zjednoczone są dziś zupełnie innym krajem niż wtedy, kiedy się tu przeprowadzałem – uważa 73-letnia gwiazda metalu. – Tutaj wszystko jest absurdalne. W USA ludzie są zabijani każdego dnia. Mam tego dość. Tylko Bóg wie, jak wiele osób zostało pozbawionych życia podczas szkolnych masakr. I jeszcze ta masowa strzelanina podczas koncertu w Vegas… To czyste szaleństwo.
Ozzy podkreśla, że jest absolutnie dumny ze swojego pochodzenia i chce umrzeć w ojczyźnie.
– Jestem Anglikiem. Chcę wrócić i umrzeć na angielskiej ziemi. Nie mam zamiaru spocząć w Forest Lawn (cmentarz, który wielu celebrytów w USA wybiera sobie jako miejsce spoczynku – przyp. Red.). Ale jeśli moja żona powiedziałaby, że musimy iść żyć chociażby w Timbuktu, poszedłbym. Teraz zwyczajnie nadszedł czas, by wrócić do domu – kończy wokalista.
Ozzy Osbourne podczas swojego ćwierćwiecznego pobytu w Stanach Zjednoczonych był m.in. współorganizatorem objazdowego festiwalu Ozzfest oraz razem ze swoją rodziną brał udział w telewizyjnym reality show „The Osbournes” przedstawiającym ich życie codzienne.
CZYTAJ TEŻ: POSŁOWIE Z BIRMINGHAM DOMAGAJĄ SIĘ UHONOROWANIA BLACK SABBATH PRZEZ ELŻBIETĘ II
Nowy solowy album Ozzy’ego zatytułowany „Patient Number 9” ukaże się 9 września. Zagrają na nim dawni współpracownicy wokalisty, w tym Tony Iommi i Zakk Wylde. Na domiar tego muzyk planuje wrócić na scenę po kilku latach przerwy spowodowanej chorobą i rekonwalescencją. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, do koncertowego come backu Ozzy’ego dojdzie w przyszłym roku.
Michał Drab