Sezon festiwalowy dobiega końca. Po dwóch trudnych latach naznaczonych pandemią festiwale wróciły, ale nie wszystkim odpowiada granie w takiej formule. Do tego grona należy Robb Flynn z Machine Head.
W sierpniu Machine Head zagrali w Anglii podczas festiwalu Bloodstock, co dla fanów grupy było dużą niespodzianką. Był to pierwszy festiwalowy występ Machine Head od blisko dekady. Robb Flynn, lider zespołu, w wywiadzie dla Bloodstock TV rzucił światło na to, jak postrzega występny na festiwalach i dlaczego celowo ich unika.
– Jeśli o mnie chodzi, to od zawsze w muzyce najważniejsza była więź – zaczął Flynn. – Więź między artystą a słuchaczem. Więź między ludźmi. Nie zagraliśmy na żadnym festiwalu przez ostatnie osiem lat. Przestałem zgadzać się na tak duże imprezy, bo nie czułem już tego związku z publicznością i musiałem się od tego oderwać. Oczywiście gdyby każdy festiwal był taki, jak wczoraj, powiedziałbym: „K***a, to jest cholernie zajebiste!”.
Rozwijając wypowiedź, lider Machine Head podkreślił: „Wczorajszy koncert to było szaleństwo. Jeden wielki, niekontrolowany chaos. Absolutnie niesamowite. Ale jako zespół musisz dojechać na ten festiwal. A później pojechać kilka tysięcy kilometrów dalej na przykład do Budapesztu. Ludzie często nie zdają sobie z tego sprawy”.
Flynn ma tutaj sporo racji. Organizacja i koszty wyjazdu zespołu za granicę na jeden festiwal nie są finansowo opłacalne, tak więc jeśli zagrasz na jednym, musisz też zagrać kolejne. I kolejne. Dla większości muzyków oznacza to duże obciążenie fizyczne i psychiczne
– Właśnie rozmawiałem z Chuckiem Billym z Testament i Garym Holtem z Exodus. Powiedzieli mi: „Stary, jesteśmy w trasie od ośmiu tygodni, czujesz to?!”. Są po prostu na skraju swoich możliwości. I wciąż mają jeszcze dziesięć terminów do zagrania. Mówią mi: „Chłopie, ja chcę tylko wrócić do domu. Mam tego dosyć!”. I ja to doskonale rozumiem. Naprawdę ciężko jest grać na festiwalach. Ale nigdy nie mów nigdy. Teraz liczy się to, że daliśmy wczoraj świetny koncert – podsumował Flynn.
Spojrzenie frontmana Machine Head na trasy koncertowe mocno ewoluowało w ciągu ostatniej dekady. W niedawnym wywiadzie dla „Australian Heavy” mówił: „Wątpię, że będę tak koncertować w nieskończoność. Naprawdę cieszyłem się wolnym czasem podczas pandemii, kiedy wracałem do domu i piłem drinka z żoną. Może taka przyszłość jest mi pisana? Nie wiem. To znaczy na pewno nie najbliższa, ale właśnie wtedy pomyślałem: „Wow, może mógłbym zrobić coś innego”.
CZYTAJ TEŻ: MACHINE HEAD – „OF KINGDOM AND CROWN” (RECENZJA)
Machine Head właśnie rozpoczęli europejską trasę koncertową, na której występują razem z Amon Amarth. Zespoły zagrają już 18 września w krakowskiej Tauron Arenie.
Michał Drab