Peter Tägtgren, szwedzki multiinstrumentalista, który do niedawna współtworzył projekt Lindemann, na chłodno ocenia współpracę z ekscentrycznym liderem Rammstein.
Koniec współpracy pomiędzy Tillem Lindemannem i Peterm Tägtgrenem, który został ogłoszony w ubiegłym roku, był sporym zaskoczeniem. Lindemann wciąż występuje pod własnym nazwiskiem, ale już bez Tägtgrena. Nie wiemy, co dokładnie poróżniło muzyków. Relacje pomiędzy nimi pozostają chłodne. Goszcząc w podcaście „Scars And Gutitars”, Tägtgren nie próbował nawet tego ukrywać.
– Zrobiliśmy dwie płyty. Zrobiliśmy trasy. Udowodniliśmy coś i to wszystko – stwierdził Tägtgren.
Zapytany czy wciąż są z Lindemannem kolegami, muzyk odparł: „Raczej nie, ale to nie ma znaczenia”.
– Ujmując to w możliwie zwięzły sposób, zrobiliśmy coś dużego, co zostawiło po sobie ślad. Jestem z tego dumny. Kiedy pracowaliśmy razem, byliśmy bardzo twórczy. Gdy startowaliśmy, nie było od nas lepszego duetu. Mogliśmy usiąść i rozmawiać na zasadzie, że fajnie byłoby coś zrobić, a dziesięć minut później już to mieliśmy – wspomina Tägtgren.
Muzyk Hypocrisy i Pain wcześniej odniósł się do współpracy z Lindemannem w podcaście Landry.Audio.
– Mogę powiedzieć, że kiedy było dobrze, to było dobrze, a kiedy było źle, to było źle. Mieliśmy dość wybuchową relację. Wystarczyło, że na siebie spojrzeliśmy, i już mogliśmy robić muzykę. To było proste. Najłatwiej przychodziła nam praca w studiu. Mogliśmy co roku wypuszczać setki utworów, bo mieliśmy tyle pomysłów. To działało, więc tak, to smutne. Gdybyśmy robili to dalej, moglibyśmy stać się jednym z największych zespołów świata – podsumował Tägtgren.
CZYTAJ TEŻ: TRASA RAMMSTEIN ODWOŁANA. ZESPÓŁ WYSTĄPI W POLSCE DOPIERO W 2022
Lindemann i Tägtgren razem wydali dwie płyty. Ostatnia „F&M” ukazała się w 2019 r.