Steve Morse nie jest już członkiem Deep Purple. Gitarzysta, który od blisko trzech dekad grał w Purple’ach, odszedł z zespołu, by zaopiekować się chorą na raka żoną.
Steve Morse niedawno szczerze poinformował fanów, że w związku z chorobą nowotworową żony musi zawiesić karierę. W Deep Purple zastąpił go pochodzący z Irlandii Simon McBride, który najprawdopodobniej już na stałe zajmie miejsce Stevego.
Na facebookowym fanpage’u Deep Purple pojawił się oficjalny komunikat o rozstaniu Stevego z rockową legendą.
„Ogłaszamy, że Steve Morse opuszcza zespół, którego gitarzystą był przez ponad ćwierć wieku. Osobiste sprawy Stevego nie pozwalają mu zaangażować się w nasze najbliższe plany” – przekazał obóz Deep Purple.
Członkowie Deep Purple rozstają się z wieloletnim kompanem w dobrej atmosferze.
„Zeszłej jesieni nagle opuściłem zespołową sesję w Niemczech, bo stan mojej żony Janine niespodziewanie się pogorszył. Po prawie roku nauczyliśmy się akceptować czwarty stopień raka i ciągłą chemioterapię” – w emocjonalnym oświadczeniu napisał Steve.
„Chciałbym podziękować słuchaczom, którzy silnie wspierali nas na koncertach i sprawili, że każdy koncert, od garderoby po bisy, był niesamowitym doświadczeniem. Będę tęsknił za każdym w zespole i ekipie, ale wspieranie Janine sprawiło, że moje spojrzenie na dużo rzeczy się pozmieniało” – wyjaśnił muzyk.
Ian Gillan, lider Deep Purple, podkreśla, że rozumie i wspiera Stevego. W podobnym tonie wypowiadają się pozostali członkowie grupy, którzy pomimo zaawansowanego wieku, działają na wysokich obrotach. Wprawdzie zdążyli już zagrać pożegnalną trasę, ale po jej zakończeniu wydali jeszcze dwie płyty. Ostatnia „Turning to Crime” ukazała się w listopadzie 2021 r.
Leciwi rockmani wciąż są aktywni również koncertowo. W październiku po raz kolejny wystąpią w Polsce na koncercie, który w Atlas Arenie w Łodzi organizuje agencja Metal Mind Productions.