Rage Aganinst The Machine. „Krzyk czasów, gdy byliśmy zbuntowani”

Autor: Sławomir Rapior; 11 października 2021 r.

Kat & Roman Kostrzewski. „Do zobaczenia w piekle!”

Choroby chodzą po ludziach, ale póki walczysz, jesteś zwycięzcą. Ten gość jest uparty jak kozioł. Nie schodzi ze sceny, chociaż gołym okiem widać, że cierpi. Roman Kostrzewski walczy z rakiem. Nie chciałbym być na miejscu tej choroby. Czeka ją piekielny w******l.

Rage Aganinst The Machine. „Krzyk czasów, gdy byliśmy zbuntowani”

Choroby chodzą po ludziach, ale póki walczysz, jesteś zwycięzcą. Ten gość jest uparty jak kozioł. Nie schodzi ze sceny, chociaż gołym okiem widać, że cierpi. Roman Kostrzewski walczy z rakiem. Nie chciałbym być na miejscu tej choroby. Czeka ją piekielny w******l.

KAT trząsł polską sceną metalową, gdy za oknami było szaro, a w sklepach brakowało wszystkiego. Urodziłem się rok przed Jarocinem 84, kiedy to katowiczanie wdarli się do heavy metalowego światka, otwierając drzwi z kopyta. Wiele lat później przegrałem płytę „Róże miłości najlepiej przyjmują się na grobach”, a poezja Kostrzewskiego pożarła mnie z podrobami i trawi do dziś. Jest to przyjemne.

***

Najpierw były „Róże…” – ten fragment o spijaniu dziewczęcej krwi i „Płaszcz Skrytobójcy” z werblem przypominającym miarowe odliczanie do czegoś nieuniknionego i przerażającego. Też macie wrażenie, że w tym kawałku jakby pada deszcz? No, nieważne. To było szaleństwo, cały świat znikał, a ja odpływałem zapadając się gdzieś w sobie. Albo „prącie trzy na metr, czarne jak w habicie ksiądz”… Przecież to lingwistyczny sztos, abstrahując już od ważnego przesłania utworu „Słodki krem”, z którego pochodzi. Ten zwrot przetrwa ze 200 lat jak jakiś spiżowy pomnik.

Kat z Romanem Kostrzewskim od zawsze był dla mnie fascynującym festiwalem dziwacznych myśli wokalisty zaklętych w pokręconej polszczyźnie, która dobitnie opisywała świat potomków chłopów pańszczyźnianych z przyklejonym sarmackim wąsem. Album „Bastard” i znakomite „Szydercze zwierciadło” to kolejne krążki, które przeorały mnie wzdłuż i wszerz, gdy jako szczeniak zamiast do szkoły chodziłem do lasu czytać Nietschego z walkmanem na uszach i butelką wiśniówki w plecaku. Kat już teraz jest legendą, to kawał historii i bardzo ważny jej rozdział dla polskiej muzyki. Czy to najważniejszy zespół w polskim metalu? Nie wiem, ale tak jak nie ma Kata bez Romana, tak nie ma metalu bez Romana, a świat bez Romana byłby mdłą papką, jaką podaje się niemowlakom do jedzenia zanim wyrosną im zęby.

Pewnego razu w Poznaniu

Udział w koncertach Kata to moje hobby. Byłem na wielu. Część klubów, w których spijałem thrashmetalowe katharsis w większości już nie istnieje. Zaliczyłem kilka zgonów na występach, pogubiłem buty w kotle. Nie żałuję ani sekundy, nie cofnąłbym ani jednego upodlenia. Kat to koncertowa maszynka do mielenia mięsa, a ja lubię tatar i nie omijam możliwości by poczuć się jak surowe mięso pod heavymetalowym tłuczkiem.

– Siłą koncertów jest nieprzewidywalność. To jest ten rodzaj ekspansji artystycznej, której nie da się powtórzyć – mówi Roman Kostrzewski, gdy rozmawiamy na zapleczu w poznańskim Bluenote. Jest 2017 rok, koniec października. Kat zawsze jest w Poznaniu jesienią w okolicach święta zmarłych, gdy „gromniczna wieje woń”.

Za chwile zacznie się koncert. Czarne włosy i czarne skóry wypełniają już salę. Można mieć łańcuchy i pieszczochy najeżone ćwiekami. W palarni dymu jak przy konklawe, przy barze ziomeczki zbijają piątki wspominając poprzednie i grzejąc się na dzisiejsze występy. Czysty satanizm, co nie? Myślałeś pewnie, że metale jedzą koty i dymają zwłoki, a to po prostu zwyczajni ludzie, którzy od czasu do czasu lubią się spotkać i wspólnie ponapier*alać pod sceną przy ostrej muzie. Każdy ma jakiegoś bzika.

Browar leje się ostro. Barman na zmianę przeciera ladę i pot z czoła. Wszyscy czekają na mszę, emocje buzują, „kurwy” wylatują z gardeł niesione krzykiem największych wyjadaczy, niczym ptaki opuszczające gniazda. Zwykła niedziela. Jest gęsto od testosteronu, pod pachami robi się lepko i nieprzyjemnie. Mimo to jest fantastycznie.

Za moment odpalą intro – czołówkę z „Pana Tik Taka”, a piekielna karuzela rozkręci się na dobre. Ale jeszcze nie teraz, jeszcze siedzimy w kanciapce. Roman tłumaczy dlaczego nauka ma więcej do zaoferowania, niż dogmaty wiary.

– Cenię sobie świat umysłu ludzi oświeconych. Dążących do poznania i próby zrozumienia wielu aspektów życia. Bo skoro jesteśmy braćmi, o czym mówi genetyka, to o wiele łatwiej będzie nam współżyć, poznając cały zakres ludzkiej złożoności. Zrozumienie, że każdy z nas jest inny to dla wielu spore wyzwanie. Kolor skóry, światopogląd to nie powody, żeby sobie przydawać lub ujmować wartości – mówi.

Roman cedzi słowa z tą swoją manierą. Wszystko co, mówi jest spójne i przemyślane. W dygresjach odpływa daleko, ale zawsze wraca do głównego wątku. Intelektualista, erudyta, gawędziarz – ostatni Mohikanin metalowej filozofii.

Miałem pytać o płytę, która ma się ukazać. Nie wiem jeszcze, że będzie nazywać się „Popiór” i że znajdzie się na niej kawałek „Modłości”, którego nie będę mógł przestać słuchać. Postanowiłem jednak pociągnąć temat życia i śmierci.

Pytam więc, czy po śmierci idziemy do nieba czy do ziemi. Patrzy na mnie chwilę, lekko się uśmiecha, ma już w głowie cały esej na ten temat.

– Myślę, że ludzie mają prawo do fantazjowania, mnie akurat bliskie jest naukowe podejście. Nie postrzegam wieczności w sposób religijny, choć wiem, że naukowcy również mogą fantazjować przy stawianiu hipotez. Ostatecznie uważam, że to co proponuje nauka jest o wiele ciekawsze, niż dogmaty wiary.

– Czyli do piachu, rozumiem – kwituję.

Pytam Romana o jego stosunek względem końca.

– Czy boję się śmierci… no wiesz, zdaję sobie sprawę co to takiego jest – mówi i zawiesza na chwilę głos.

– To jest koniec tej całej zabawy tutaj, przynajmniej jeśli chodzi o mój udział – objaśnia. – Oczywiście mam nadzieję, że po mojej śmierci wszystko będzie się tutaj dobrze działo. Ale wiesz, pozostawię po sobie potomstwo, więc jakaś ciągłość życia zostanie zachowana. Też mam nadzieję, pozostawię po sobie przydatne komuś utwory, wspomnienia, więc ostatecznie mam pozytywne wrażenia związane z tym, no jednak niekorzystnym aspektem życia, czyli jego końcem – mówi.

Jak wasze gardła?!

„Ro-man, Ro-man, Ro-man”… Zaczyna się. Stoję wbity pośród tłumu metali. Zewsząd wyrastają włosy, wokół morze falujących ciał i zaciśniętych pięści wyrzucanych rytmicznie w górę. Czekamy na iskrę, która wraz z pierwszym uderzeniem w struny otworzy wrota piekieł i wciągnie nas w sam środek szaleńczego obijania się pod sceną. Nasze twarze są groźne, to pola bitwy, na których ścierają się różne emocje. Przyszliśmy się zabawić i weźmiemy co nasze. Roman jest hojny, chętnie dzieli się swoją sztuką. Wystarczy dla każdego. Wyglądamy jak wikingowie, którzy dobili do nieznanego lądu i właśnie zeszli na brzeg. Zero litości, zero jeńców – wyrok już zapadł, egzekucja wisi w powietrzu. Wykona ją Kat.

„POZNAŃ, JAK WASZE GARDŁA!?” Śmieszny Czort zaczyna pląsy, Pistelok, Hiro i Laksa powbijani w scenę kręcą młynki głowami, szarpiąc struny niemiłosiernie. To „Noce Szatana” – „mój plan bez małp, bez clownów” lecimy, nakręceni i gotowi by „codzienności złamać bicz”. Bo umówmy się, na co dzień jesteśmy trochę jak te błyszczące żuki toczące kulkę gnoju – kulka cały czas rośnie, a my stajemy się coraz mniej błyszczący. Ale tu pod sceną depczemy bat, zrzucamy homonto i skaczemy po nim przy dźwiękach „Ostatniego Taboru”.

Cholernie zaschło mi w gardle. Przy barze kojarzę kilka twarzy, w tym podstarzałego smoka, takiego rasowego wyjadacza, który za każdym razem, gdy go spotykam nawija o Metalmanii 86.

– No i mówię ci, to było coś zupełnie innego. Metal dopiero kiełkował festiwalowo. Wszędzie było reggae i imprezy bluesowe. Rynek metalowy dopiero wzrastał. Słuchaliśmy Iron Maiden, ale też młodych kapel jak Slayer, czy Kreator. Sprzęt był chujowy, ale nadrabiało się szaleństwem – ciągnie. Prawdopodobnie sam grał wtedy w jakiejś kapeli, wskazał mi naszywkę z nazwą na kurtce. Nie dało się tego odczytać, to chyba dobrze, nie?

Pamiętam stary reportaż z Metalmanii 86 emitowany przez tv publiczną. Padło wówczas pytanie, które wydawało mi się infantylne, a jednak okazało się kluczowe, bo żyję w kraju, w którym romans państwa z kościołem jest jawny i na porządku dziennym.

– Czy ta muzyka ma szansę wybić się w naszej tradycji? – pytała redaktorka.

No właśnie, bo skoro metal to piekło, a my nadal wieszamy krzyże w klasach zaś na straży moralności i cnót niewieścich stoją kółka modlitewne wespół z ludźmi piastującymi wysokie stanowiska w rządzie, to czy nasza tradycja to przyjmie…?

Sytuację przenikania świata duchowego do świeckiego doskonale obrazuje okładka płyty „Biało czarna”, gdzie krzyż zakrywa połowicznie orła w godle – kojarzycie? To zdjęcie to Polska w jednym obrazku.

Tymczasem kapel metalowych w Polsce przybywa, koncertów jest naprawdę mrowie w porównaniu do wtedy, więc chyba się udało. Ludzie potrzebują mocnych bodźców, metal jest lekarstwem w szary świat. Nic tak nie oczyszcza głowy po całym dniu jak ściana śmierci i wpierdol pod sceną. Dla jednych joga, dla drugich kościelna ława, jeszcze dla innych headbanging przy barierce.

Dopijam piwo i zwijam się na „Łoże wspólne”. Roman pląsa w swej „czarnej piżamce”, Hiro wymiata jakby jutro miało nie nadejść. Po chwili łupią już „Słodki Krem”, „Wyrocznie” i „Diabelski dom”. Jestem w siódmym piekle.
Na fajkę wychodzi się na schody prowadzące na dziedziniec poznańskiego Zamku. Trwają tam kolejne dyskusje. Łapie strzępki rozmów.

– No, Roman dzisiaj w formie.
– A powiedz mi kiedy on nie był w formie, kur*a?

To prawda, Roman wymiata. Lata lecą a on ciśnie ze wszystkich sił. Śpiewa, tańczy, opowiada, żartuje:

– Wiecie co trzeba zrobić, żeby lasy były wolne od warkotu pił i żeby było ich więcej? – Trzeba posadzić Szyszkę – śmieje się przed którymś z koncertów, nawiązując do osoby ówczesnego Ministra Środowiska.

„Wolni od klęczenia”

Przypomina mi się zamieszanie wokół koncertu zespołu Kat & Roman Kostrzewski na festiwalu Metal Doctrine w Piekarach Śląskich.

Duszpasterze w liście otwartym do Sławy Umińskiej-Duraj, prezydent Piekar Śląskich, napisali: „Z niepokojem przyjęliśmy wiadomość o planowanym po raz drugi koncercie, podczas którego wystąpią zespoły prezentujące postawę antychrześcijańską czy wręcz związaną wprost z kultem demonicznym. (…) wyrażamy nasz sprzeciw, aby zespół Kat, który w jednym ze swych tekstów śpiewa: «Szatan, Szatan jest panem zła. W nim rozum tkwi i mądrość, mówię wam. Trzy szóstki, szóstki trzy – mój i ludzi znak. Szatan, Szatan, z nim konać, nawet żyć», występował na Kopcu Wyzwolenia”.

Kostrzewski skomentował to wtedy w następujących słowach: „Pragniemy poinformować, że w przekroju naszej artystycznej działalności służymy społeczeństwu od 37 lat. Treści utworów w części żywo nawiązują do społecznej krytyki tych przejawów życia, które godzą w interesy wolności jednostki. Nasza działalność ma charakter kulturalny i jest pozbawiona wad prawnych”.

Podczas naszej rozmowy Kostrzewski często nawiązuje do kwestii wolności i tolerancji.

– Jeśli ludzie chcą być wolni w swej wierze to muszą przyjąć, że są na tym świecie również inni ludzie, którzy mają prawo od wiary być wolni. Każdy dokonując wyboru nieszkodliwego dla drugiej jednostki powinien móc się cieszyć swoją autonomią. Katolik powinien się nią cieszyć i nie narzucać swych postaw innym. U nas niestety panuje problem ze rozumieniem tolerancji. I to działa w dwie strony. Ludzie kościoła nie rozumieją dlaczego mają coś odmiennego tolerować i tak samo druga strona nie powinna „dręczyć” ludzi, którzy swoją niewiedzę wypełniają religią i dogmatami wiary – mówi.

Myślę o tych słowach, rozgryzam je i analizuję. Cholernie ludzkie, jak na diabła wcielonego. Jeśli na tym polega satanizm, to poproszę o cyrograf i długopis. Szatan Romana nie ma rogów i kopyt. Satanizm Kostrzewskiego zdaje się bazować na dążeniu jednostki do wolności, także (a może zwłaszcza) tej od klęczenia, jak ujął to w jednym z tekstów. Korzenie się, przepraszanie i świadomość życia w tzw. grzechu od urodzenia to wymysł ludzi, pozwalający kontrolować masy. To cwana forma ucisku. Z zadumy wyrywa mnie riff do „Odi Profanum Vulgus”. Gitary prują już na całego, bębny gonią je w szaleńczej galopadzie, gaszę fajkę i wbijam w tłum, ostatni raz przed pandemią…

Metalowa brać razem dla Romana

W 2019r. Kat wydaje długo oczekiwany krążek „Popiór” i wyrusza w trasę z nowym materiałem. To całkiem dobry album, jest na nim kilka świetnych numerów. Bardzo podoba mi się „Lossod” i „Głowy w dół spuszczone”. Świetnie wypadają wspomniane wcześniej „Modłości”. Wspomnienia wracają.

Trasę przerywa jednak wieść o chorobie Romka. Na początku nie wiadomo dokładnie o co chodzi, ale pewnym jest, że to nie katar. Po jakimś czasie Kat z Kostrzewskim wraca do grania. Roman nie przestaje tworzyć. Jego solowa płyta pt „Luft” jest już do kupienia w pre-orderze, a on cały cas jest na scenach w całej Polsce. Na koncerty jeździ pociągiem, co jest w tej sytuacji niełatwe, dlatego niektóre sztuki musi przekładać. Ale walczy i się nie poddaje.

Osobiście widziałem go na koncercie w Poznaniu latem tego roku. Strasznie schudł i widać było, że jest zmęczony, ale ten stary kozioł ma tyle pary, że nie wiem czy nie był to najlepszy koncert Kata, jaki dotąd widziałem.

Nie dawno we Wrocławiu odbył się czterogodzinny koncert, z którego cały dochód przekazany został na leczenie Kostrzewskiego. Informował o nim nawet Pudelek, zapowiedzi były wszędzie. Każdy ma w sobie wewnętrznego metala, a metale troszczą się o siebie.

Koncert okazał się sporym wydarzeniem artystycznym, zrzeszając najważniejsze kapele polskiej ekstremy – m.in. Behemotha, Vadera, Decapitated, czy Acid Drinkers. Publika śpiewała teksty, Roman bajdurzył ze sceny, to wszystko pokazało jak solidarna jest metalowa brać. Bo to metale zgotowali Romkowi ten wyjątkowy koncert.

Po sztuce zespół podziękował fanom na Fejsbuku:

„Drugiej takiej sceny jak metalowa nie ma. Ludzi, grających muzykę dlatego, że ją kochają, a nie dlatego, że da się zarobić na tańcach w remizie. Ludzi, którzy pamiętają skąd przyszli i wiedzą dokąd zmierzają… DO PIEKŁA!!! W niedzielę nie było headlinera, byli metale po obu stronach fosy i za to wszystkim Wam dziękujemy”.

I jeszcze:

„My robimy muzykę, wydajemy płyty, gramy koncerty ale to Wy jesteście w tym wszystkim najważniejsi bo muzyka nie gra w powietrzu tylko w serduchu, a im więcej serduch, tym głośniej napierdala”.

I jeszcze jedno, wydarzenie zostało zarejestrowane na DVD, które będzie można wkrótce kupić. Cała kasa pójdzie na leczenie Romana Kostrzewskiego, więc musicie je mieć ! Czyńcie dobro AVE

Trzymaj się Romek. Do zobaczenia w piekle! Widzimy się. Ale nie teraz.

Dodaj komentarz

RockMetal F***T

RockMetalNews TV

Jesteśmy blisko zespołów, koncertów i ludzi związanych z muzyką, by dostarczać Wam najlepsze treści VIDEO

RockMetalNews TV to ogólny dział, w którym przekrojowo prezentujemy nasze realizacje video z różnych serii. Znajdziecie tu zarówno minidokumenty, jak i materiały z serii „#tour report”. W RockMetalNews TV nie brakuje również wywiadów video, w tym wywiadów nagrywanych w siedzibie naszej redakcji w CK Zamek w Poznaniu, a także wywiadów z serii Six Questions Show prowadzonych dla nas przez Filipa i Pawła z zespołu The Sixpounder.

Bohaterami naszych materiałów video są uznane marki, jak Behemoth, Acid Drinkers czy Nocny Kochanek, ale też młodsze kapele, które dopiero budują swoją pozycję na scenie. Równie chętnie pojawiamy się na dużych festiwalach oraz w małych, ciasnych klubach, bez względu na okoliczności zawsze starając się łapać dla Was dobre kadry. Zapraszamy do oglądania nowych i archiwalnych materiałów na podstronie działu RockMetalNews TV.

WYwiady

Sprawdźcie wywiady prosto z naszej redakcji w CK Zamek w Poznaniu

Przeprowadzanie wywiadów z muzykami i ludźmi związanymi z branżą muzyczną to jedna z naszych największych zajawek. Z artystami spotykamy się w naszej nowej redakcji w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, gdzie zorganizowaliśmy własne ministudio i komfortową przestrzeń dla naszych gości. Rozmowy odbywają się w możliwie luźnej, przyjaznej atmosferze.

Oprócz pełnowymiarowych wywiadów przygotowujemy również krótsze materiały lifestyle’owe. Pytamy w nich muzyków i ludzi związanych z branżą muzyczną o ich największe inspiracje, ulubione płyty, najbardziej niezapomniane koncerty i pozamuzyczne zajawki, którymi na co dzień rzadko mogą się pochwalić. Zapraszamy do oglądania naszych wywiadów na podstronie działu z wywiadami.

Artykuły

Szukasz czegoś do poczytania? Nasze autorskie artykuły powinny Cię zainteresować

RockMetalNews to serwis przede wszystkim newsowy, nastawiony na przekazywanie najważniejszych i najciekawszych informacji ze świata rocka/metalu – możliwie szybko, konkretnie i zarazem rzetelnie. Chcemy jednak, by nasi czytelnicy mogli znaleźć tu również  bardziej rozbudowane treści, napisane z pasją i poparte wiedzą oraz researchem. Właśnie po to powstał ten dział.

Dział „Artykuły” to ważna część RockMetalNews.pl. Jeśli interesujesz się muzyką, zwłaszcza tą głośniejszą niż pop, zawsze znajdziesz tu coś do poczytania. Wszystkie artykuły trafiające do tego działu to stuprocentowo autorskie treści, mające odrębną, inspirowaną papierowymi magazynami muzycznymi szatę graficzną. Zapraszamy do lektury nowych i archiwalnych tekstów na podstronie działu z artykułami.

Horror

Muzyka nie jest naszą jedyną zajawką. Uwielbiamy też horrory

Odwiedzając nasz portal, z pewnością nie raz natknęliście się na treści związane z horrorami. To nie przypadek, bo oprócz głośnej muzyki kręcą nas też horrory (nawet te slapstickowe!). Poświęciliśmy im osobny dział. Na podstronie „Horrory” prezentujemy najnowsze informacje ze świata filmów grozy, tematyczne zestawienia naszym zdaniem najlepszych horrorów, a także przeróżne ciekawostki. Bez względu na to, czy chcecie poznać najbardziej przerażające nowości, czy po prostu szukacie dobrego filmu na wieczór, podstrona „Horrory” wciągnie Was jak Pennywise do mrocznych kanałów Derry.