Powrót koncertów to wciąż odległa perspektywa. Naukowcy z Niemiec postanowili sprawdzić, jak dużym zagrożeniem jest organizacja koncertów w dobie pandemii. W miniony weekend w Lipsku został przeprowadzony eksperyment. Wzięło w nim udział 1500 osób.
O przeprowadzeniu eksperymentu przez niemieckich badaczy donosi CNN. Na potrzeby badania zorganizowano koncert Tima Bendzko, niemieckiego piosenkarza i autora tekstów.
Koncert miał nietypowy przebieg. Jego uczestnicy otrzymali maseczki, fluorescencyjny żel do dezynfekcji oraz specjalne transmitery ułatwiające utrzymanie odpowiedniej odległości od innych uczestników.
Wykorzystując dane przekazywane przez transmitery, naukowcy z Uniwersytetu Marcina Lutra w Halle i Wittenberdze sprawdzą liczbę tzw. „kontaktów krytycznych” pomiędzy uczestnikami oraz to, w jakich momentach do nich dochodziło. Pozostałości po fluorescencyjnych żelach do dezynfekcji pozwolą natomiast rozpoznać najczęściej dotykane powierzchnie mogące być nośnikiem cząsteczek nowego koronawirusa. Zebrane dane mają posłużyć przywróceniu wydarzeń muzycznych w możliwie jak najbezpieczniejszej formie.
Jak informuje CNN, naukowcy badali trzy warianty: pierwszym był wariant koncertu sprzed pandemii, drugim wariant z obostrzeniami, trzecim natomiast z lekko poluzowanymi obostrzeniami.
Wyniki badań mamy poznać pod koniec roku.
Naukowcy, którzy przeprowadzili eksperyment, nie mają jednak wątpliwości, że koncert Tima Bendzko nie może być traktowany jak punkt odniesienia dla wszystkich typów koncertu.
– Koncert Rammstein byłby czymś zupełnie innym – zauważa zaangażowany w badania profesor Michael Gekle.
Fakt, że takie badania dochodzą do skutku, jednoznacznie wskazuje na to, że nawet jeśli koncerty w niedalekiej przyszłości wrócą, będą inne niż do tej pory. Czy o pogo i ścianach śmierci możemy na dobre zapomnieć? Oby nie…