Tematyka śmierci i mordu była od zawsze interesująca dla zespołów metalowych. Mroczne i krwawe historie przyciągały twórców i słuchaczy od zarania gatunku. W Polsce od kilku lat czołowym reprezentantem ubierania strasznych opowieści w metalowe riffy jest grupa Las Trumien. O szczegółach swojej działalności opowiedzieli nam wokalista Wojciech Kałuża oraz gitarzysta Bartes Duszkiewicz.
M.D – Jako Las Trumien istniejecie od 2020 roku. Chciałem jednak dowiedzieć się kiedy miało miejsce Wasze pierwsze spotkanie?
B.D – Kiedyś grałem w zespole John Revolta. Gdzieś w okolicach 2013 roku graliśmy wspólne koncerty z J.D. Overdrive gdzie wokalistą był Wojtek i od tamtej pory utrzymywaliśmy stały kontakt. Po drodze Wojtek zaczął grać w zespole Mentor, ja udzielałem się również w agencji koncertowej i kiedy wpadł mi pomysł żeby założyć zespół grający muzykę z gatunku doom/sludge jaką grałem w zespole O.D.R.A i chciałem wrócić do tego typu dźwięków uznałem, że napiszę do Wojtka czy mógłby kogoś polecić do roli wokalisty. Wojtek poprosił o kilka nagrań demo i zaproponował, że może on spróbowałby swoich sił. Od tamtej pory działamy wspólnie, z czego jestem bardzo zadowolony.
W.K – Pamiętam, że całe podejście do Lasu Trumien na początku było bardzo chałupnicze. Nie zmieniło się to, że nadal nagrywamy w piwnicy (śmiech). Pierwsze wokale nagrywałem najpierw na salce prób i efekt był mocno średni, więc zdecydowaliśmy się na zrobienie ich w studio. Chłopaki nagrywają muzykę u siebie w salce, ja nagrywam w studiu i razem staramy się z tego coś ciekawego ulepić. A co do początków współpracy, to właśnie Bartek zaproponował aby teksty były w języku polskim, co było dla mnie sporym wyzwaniem, ponieważ we wszystkich dotychczasowych zespołach śpiewałem bądź śpiewam po angielsku. Był to dla mnie pewien powiew świeżości, który dodał całemu projektowi bardzo fajnych cech. Pomysł polskojęzycznych tekstów pchnął mnie również do tematyki nazywanej powszechnie „true crime” – uznałem, że bazowanie na prawdziwych historiach opisywanych polskim językiem będzie dodatkowo interesujące.
M.D – Chciałem podrążyć trochę temat tekstów w języku polskim. Czy nie było ani jednej propozycji na tekst po angielsku?
W.K – Nie, to od początku była miła odskocznia od tego co robiłem do tej pory. Być może gdyby te teksty po polsku były absolutnie tragicznie, to pewnie powiedziałbym Bartkowi, że nie jestem odpowiednią osobą do polskojęzycznych tekstów. Wyszło to jednak całkiem fajnie, więc uznaliśmy, że podążymy tym tropem, również ze względu na to, że jeśli chodzi o historie opisywane w tekstach, tematy nie wyczerpią się nigdy.
M.D – Przy okazji rozmowy z Wami nie mogę sobie darować jednego pytania: Czy nazwa zespołu jest inspirowana słynną sceną z filmu „Nic Śmiesznego”?
W.K – W ogóle (śmiech). Kiedy wymyśliłem tę nazwę Bartek był bardzo do niej nieprzekonany, ale w końcu kliknęło. I to on mi uzmysłowił, że ma to związek z „Lasem Krzyży” i słynną sceną z filmu „Nic Śmiesznego”. Ja byłem jednak na tyle przekonany do tej nazwy, że stałem przy swoim.
B.D – Faktycznie pierwsze skojarzenie było z tym o czym Wojtek mówi i pamiętam jak rozmawiałem o tej nazwie ze Śniegiem, naszym perkusistą, gdzie doszliśmy do wniosku, że to jest tak kretyńsko śmieszna i groteskowo brzmiąca nazwa, że ona musi zostać. Odzwierciedla charakter naszej muzyki i klimat horrorów klasy B.
M.D – Żyjemy w czasach gdzie dużą popularnością cieszą się podcasty True Crime. Pytanie do Ciebie, Wojtek, czy zdarza Ci się słuchać tego typu rzeczy i wyłapywać stamtąd tematy, czy jednak robisz research w inny sposób?
W.K – O dziwo zupełnie nie, ponieważ nie mam czasu na słuchanie podcastów. Jeśli chodzi o pomysły to dróg jest bardzo wiele. Nawet nasi fani czy znajomi podsyłają nam linki do różnego rodzaju historii. Ostatnio nawet moja żona wykopała pewien temat i trafił on do mojej zakładki z inspiracjami.
B.D – To jest fajne, że często ludzie nam podsyłają różne pomysły i często dopominają się, kiedy historia zaproponowana przez nich trafi na płytę (śmiech). Mam tylko nadzieję, że żaden z naszych fanów nigdy nie będzie chciał sam być bohaterem tego typu historii o jakich piszemy (śmiech).
W.K – Wydaje mi się, że fani muzyki gitarowej są na tyle kumaci żeby mieć świadomość, iż jest to swego rodzaju konwencja, która nie ma nic wspólnego z gloryfikowaniem seryjnych morderców i wychwalaniem ich dzieł. To po prostu chłodna analiza pewnych makabrycznych treści. Czasem dochodzi do wydarzeń takich jak po naszym koncercie na Red Smoke Festival, gdzie rozmawialiśmy z panią ochroniarz, która oglądała nasz występ i opowiedziała historię z jej bloku, w którym kilka pięter wyżej zamordowana została jej sąsiadka. To są rzeczy, które dzieją się każdego dnia i pokazuje to gorzką prawdę o ludzkiej naturze – z gruntu jesteśmy chyba jednak źli.
M.D – Idąc za tym co powiedziałeś chciałbym zadać trochę filozoficzne pytanie: Czy Waszym zdaniem zło jest naturą a dobro wyborem?
W.K – Wydaje mi się, że zło jest wygodniejsze. Dobro wymaga więcej pracy. Szczerze mówiąc nie dziwi mnie, że jako Las Trumien mamy tyle mrocznych i krwawych historii o rzeczach, których dopuszczają się ludzie, ale chciałbym wierzyć, że może nie jesteśmy tacy do końca źli i zepsuci. Ludzkość ma też sporo dobrych cech.
B.D – Moim zdaniem może też być w drugą stronę. Te teksty, które poruszamy są też trochę ku przestrodze. Żyjemy w takich czasach, że jest dostęp do wszystkiego i mam wrażenie, że ludzie często tracą czujność. Ważne aby mieć świadomość i wyobraźnię w życiu.
W.K – Wczytując się w nasze teksty warto zwrócić uwagę jak ich bohaterowie kończą. Krótko mówiąc nie są to happy endy. Dlatego może gdy ktoś się w nie uważnie wczyta uzna, że nie warto iść tą drogą zła i pozostać po „jasnej stronie mocy”.
B.D – Kiedy grałem w zespole O.D.R.A nagraliśmy płytę „Karl Denke Blues” poświęconą postaci Karla Denke, czyli „Kanibala z Ziębic”. Gość, który mordował bezdomnych, włóczęgów, prostytutki a następnie ich peklowane mięso sprzedawał w Hali Targowej we Wrocławiu. Do dziś część mieszkańców Wrocławia nie zna tej historii, a do lat 70-tych nie można było sprzedawać mięsa właśnie z tego powodu. Poniekąd Las Trumien jest kontynuacją uświadamiania ludzi w formie muzycznej o tym, że różne rzeczy mogą dziać się dookoła nas.
M.D – Czy podczas tworzenia utworów jako Las Trumien trafiliście na temat, który był tak obrzydliwy, że uznaliście za stosowne go nie poruszać?
W.K – Nie. Jedyne co, to były tematy, których nie dało się przełożyć na język piosenki. W ten sposób dwie albo trzy historie porzuciłem. To też nie jest tak, że biorę sobie za punkt honoru aby znaleźć coś niesamowicie brutalnego, ponieważ te teksty każdy obiera bardzo indywidualnie. Tekstem, który na pewno mnie poruszył jest historia z utworu „Gość w dom”, gdzie opowieść traktuje o mężczyźnie, który okradał i mordował rodziny w ich domach. On się tam wkradał, zabijał najpierw mężczyznę, potem kobietę a na końcu dzieci i sama świadomość, że to się dzieje w Twoim domu, który jest dla Ciebie oazą spokoju i bezpieczeństwa jest dla mnie bardzo przerażająca.
M.D – W ciągu trzech lat aktywności wydaliście cztery płyty. Czy to wynika z Waszego głodu tworzenia czy może jeszcze z czegoś innego?
B.D – Gdy wyszła pierwsza EP-ka było to tak spontaniczne, że nie wiedzieliśmy co dalej. Przez pierwsze dwa lata funkcjonowaliśmy na odległość i gdy zaczęły się luzować kwestie pandemiczne uznaliśmy, że warto zrobić z tego projektu regularnie koncertujący zespół. Przez ostatnie lata zjeździliśmy Polskę wzdłuż i wszerz, dlatego żeby móc grać kolejne koncerty musimy napisać nową muzykę i zrobić nowy merch. To zawsze najlepszy pretekst do dalszego aktywnego koncertowania. Była historia, że kiedyś Wojtek siedział nad tekstami już dobre dwa tygodnie, a pisanie o takich tematach na dłuższą metę może siąść na łeb, dlatego teraz dajemy sobie o wiele więcej czasu na przygotowanie materiału. Musimy mieć to na uwadze dla zwykłej higieny moralnej (śmiech).
M.D – Możecie zdradzić na jakim etapie są prace nad nowym wydawnictwem?
W.K – Wstępne piloty do utworów są gotowe. Ja napisałem już teksty i brakuje nam jeszcze jednego numeru, który wejdzie lub nie wejdzie na płytę. Utwory są na dobrą sprawę gotowe i musimy je po prostu nagrać. Następnie na koniec ja wejdę z wokalami. Wszystko zależy od czasu czy się wyrobimy aby wydać to w pierwszej połowie roku czy dopiero w okolicach września. Zobaczymy jak to pogodzimy ze sprawami zawodowymi i prywatnymi.
M.D – Macie plany na zrealizowanie teledysku do któregoś z utworów?
B.D – Temat teledysku ciągnie się za nami od dwóch, trzech lat. Trochę ciężko nam się zebrać do kupy w tej sprawie i w zasadzie jest to kwestia tylko i wyłącznie terminów. Ale myślimy o tym cały czas.
W.K – Kiedy robiliśmy sesję zdjęciową na poprzednią płytę, zrealizowaliśmy ją tylko dlatego, że graliśmy w tym momencie na Śląsku i kolega który jest fotografem mógł nam w tym czasie zrobić kilka zdjęć, a po wszystkim jechaliśmy od razu grać koncert. Tak to wygląda w praktyce, że staramy się ze sobą łączyć dużo rzeczy aby zaoszczędzić na czasie i ułatwić sobie logistykę związaną z funkcjonowaniem zespołu. Fajnie jakby powstał teledysk, ale najpierw chcemy zrealizować nową płytę, to jest obecnie nasz priorytet.
M.D – Czego możemy się spodziewać po Lesie Trumien w 2024 roku?
W.K – Jeszcze więcej śmierci! Planujemy też coś dużego czego nie możemy zdradzić, ale powiem tylko, że jeśli to się uda, to będzie naprawdę super temat.
B.D – Dużo muzyki, aby były preteksty do grania koncertów i nowy merch.
Dodaj komentarz