Filip Hałucha (Heinrich House): „Nawet małpa może nacisnąć czerwony guzik” #wywiad
Mało kto zna się na produkcji metalu tak, jak Filip Hałucha, głównodowodzący Heinrich House Studio. Muzyk, producent, bliski współpracownik takich zespołów, jak Behemoth, Decapitated czy Entropia. O tym, czy polski metal brzmi światowo, oraz o kilku innych rzeczach porozmawialiśmy z Heinrichem w naszej redakcji. Zapraszamy!
Mało kto zna się na produkcji metalu tak, jak Filip Hałucha, głównodowodzący Heinrich House Studio. Muzyk, producent, bliski współpracownik takich zespołów, jak Behemoth, Decapitated czy Entropia. O tym, czy polski metal brzmi światowo, oraz o kilku innych rzeczach porozmawialiśmy z Heinrichem w naszej redakcji. Zapraszamy!
„Mam na imię Filip, ale koledzy okrzyknęli mnie Heinrichem, gdyż mój ojciec był muzykiem i żołnierzem wojska polskiego w jednej osobie” – przedstawia się Filip Hałucha, właściciel studia Heinrich House Studio, dziś uznany producent, kiedyś muzyk takich zespołów, jak Decapitated, Vesania czy Rootwater.
Jeśli słuchacie ciężarów, bardzo możliwe, że macie na półce płyty, które powstały w studiu Heinricha. Na musztrę do jego realizatorki od lat przyjeżdża ścisła czołówka krajowej sceny na czele z Behemothem. I nie ma tu mowy o przypadku. Heinrich jest znany z zaangażowania w swoją pracę, dbałości o detale, a przede wszystkim pasji do produkcji mocnej muzyki, którą dzieli się, prowadząc warsztaty dla młodych reżyserów dźwięku, jak również wrzucając na swój kanał YouTube wartościowy content szkoleniowy.
Ale praca metalowego producenta to też wyzwania – i m.in. o nich porozmawialiśmy z Heinrichem.
– Wizjonerów jest bardzo, bardzo mało. Osób, które wiedzą, co chcą zrobić, jak chcą to zrobić, jak coś powinno zabrzmieć. Choćby pomysł był najgorszym pomysłem świata, to jest to jakiś pomysł. Znakomita większość zespołów przychodzi bez pomysłu – zauważa Heinrich. – Z kapelami pracuje się fajnie, kiedy mają na siebie pomysł. Jak przychodzą i wiedzą, czego chcą. Niedawno nagrywałem zespół Entropia. To była świetna sesja. Byliśmy w Monochrom Studiu. Chłopaki mieli pomysł na miejsce, na to, żebym ja to zrobił, mieli też swoje wzmacniacze, które sami projektują i na nich grają. Mega sztos. Muzycznie wszystko się zgadzało. To było coś wspaniałego.
– Oprócz tego, że naciskam czerwony guzik, cała moja praca, to, za co biorę od ludzi pieniądze, to jest praca przed naciśnięciem tego guzika. Wybór sprzętu, rozmowy o brzmieniu, słuchanie muzyki razem i rozmowa, że to byśmy chcieli tak, a to byśmy chcieli inaczej. Dziś każdy ma w domu komputer z jakimś tam programem. Każdy może nacisnąć czerwony guzik. Śmieję się, że nawet małpa może nacisnąć czerwony guzik i będziesz nagrywał. Nie o to chodzi. W studiu masz typa, który przez ileś lat nagrywania przerobił różny sprzęt. Człowiek nagrywa non stop. Wiesz, że to się sprawdzi, a to się nie sprawdzi. Zanim naciśniesz czerwony guzik, już coś tworzysz, więc tu jest siła tego wszystkiego – wyjaśnia nasz rozmówca.
Choć sam nie do końca wierzy w dobrą produkcję w duchu DIY, Heinrich konsekwentnie stara się edukować innych, prowadząc kanał na YouTube poświęcony profesjonalnej realizacji nagrań. Ma ku temu ważne powody.
– Kijem rzeki nie zawrócę. I tak ludzie będą szli w DIY, i tak ludzie będą nagrywać w domach. Umówmy się, większość studiów nagrywa dziś same bębny. Reszta dzieje się w domach. Robię to po to, że jak już dostaje później do miksu te rzeczy, to niech to ma jakąkolwiek jakość, bo czasami dostaję taki śmietnik, że… To nie jest miks kreatywny, to nie jest nic, co możesz fajnego zrobić, to jest bardziej ratowanie, żeby to poskładać, żeby to jakkolwiek brzmiało. To nie jest nic fajnego ani dla mnie, ani dla zespołu. Próbujemy zrobić coś fajnego, a już u źródła to jest przekreślone – przyznaje Heinrich.
Podczas rozmowy nie zabrakło też innych tematów, w tym tego, jaki wpływ na produkcję muzyki może mieć rozwój sztucznej inteligencji. Zapraszamy do sprawdzenia materiału!
Realizacja materiału: Michał Drab/Piotr Garbowski
Dodaj komentarz