Zespół Ignu przedstawił swój najnowszy singiel „Mîchāēl”. „Przygotujcie się na poczwórne espresso” – uprzedzają artyści, którzy gdyby nie rozwój pandemii, na dniach rozpoczęliby trasę ze Strange Clouds i Rosochate.
– Chcemy zrekompensować naszym fanom i przyjaciołom brak spotkania twarzą w twarz. Bardzo tęsknimy za graniem na żywo. To, że nie możemy wyjść na scenę, nas autentycznie boli. Dołożymy największych starań, by zaplanowane na listopad koncerty odbyły się w przyszłym roku – zaznacza Jan Szegda, gitarzysta warszawskiej kapeli.
Ignu intensywnie pracują nad nagraniem trzeciej płyty. Członkowie zespołu zgodnie podkreślają, że tym razem zależy im na spójności i jasnym przekazie. Jak mówią, nadchodzące utwory będą mocno różniły się od tych opublikowanych na poprzednich wydawnictwach.
Jeszcze gorący singiel „Mîchāēl” to zapowiedź nowego wcielenia Ignu.
– To apostrofa do archaniołów: Michała, Rafała i Gabriela – tłumaczy wokalista Lubosz Majewski, komentując tekst utworu. – W wezwaniu tych trzech boskich posłańców jest zawarta prośba, żeby pobłogosławili naszej wielowymiarowej podróży, w jaką rozmyślnie udajemy się, aby stać się coraz lepszymi artystami, muzykami i być może najważniejsze: ludźmi. Zapraszamy wszystkich do kroczenia z nami tą kosmiczną ścieżką. Wierzymy, że na Ignu składa się zespół, ale też każdy z was z osobna. Pokój z wami.
Singiel „Mîchāēl” udostępniamy poniżej.
Ignu to postać stworzona przez amerykańskiego poetę Alena Ginsberga. To święty i szaleniec. Budda i menel. Codziennie śpi w innym łóżku. Poszukuje oświecenia i zbawienia. Każdy Ignu rozpozna drugiego Ignu. Jan rozpoznał Cyryla, David – Lubosza. Rozpoznali się od razu gdzieś na warszawskiej Pradze. Grają razem od 2015 r.
fot. Jorg Steinhauer (www.facebook.com/Ignuofficial)