W blisko rok po smierci Chrisa Cornella Taylor Momsen, wokalistka The Pretty Reckless, wspomina frontmana Soundgarden. „To był dzień, którego nigdy nie zapomnę” – o swoim pierwszym spotkaniu z Cornellem opowiada Momsen.
18 maja 2017 r. był jak sejsmiczny wstrząs dla fanów grunge’u z całego świata. Tego dnia w pokoju hotelowym w Detroit został znaleziony martwy Chris Cornell, który jeszcze kilka godzin wcześniej występował w tym samym mieście z Soundgarden.
Zespołem, który otwierał koncerty Soundgarden wiosną 2017 r., była formacja The Pretty Reckless z wokalistką i aktorką Taylor Momsen na czele. Momsen kilka dni wcześniej miała okazję po raz pierwszy rozmawiać z Chrisem Cornellem.
– To był dzień, którego nigdy nie zapomnę – wspomina Momsen. – Siedziałam pod naszą garderobą w Indianapolis, kiedy nagle ktoś powiedział: „Taylor?”. Podniosłam głowę, a nade mną stał mężczyzna, zasłaniając słońce. Wyglądał znajomo…
– Moje serce zabiło mocniej. To był Chris Cornell – swój pierwszy kontakt z liderem Soundgarden relacjonuje wokalistka. – Spotkałam go kilka wprawdzie razy wcześniej, ale po prostu się mijaliśmy. Tym razem była to normalna rozmowa.
– Spędziliśmy ze sobą trochę czasu, gadając o różnych rzeczach, głównie o śpiewaniu. Mówiłam mu, jak bardzo kocham jego album „King Animal”. Później, po tym jak zagraliśmy support, oglądaliśmy set Soundgarden zza sceny. W pewnym momencie Chris podszedł do mikrofonu, a moje serce znów zabiło mocniej, kiedy dwukrotnie wymówił nazwę naszego zespołu. Zadedykował nam utwór „Crooked Steps”. Byliśmy wtedy tak szczęśliwi, jak nigdy. To było magiczne – podsumowuje Momsen.
Chris Cornell zmarł 18 maja po koncercie Sundgarden w Detroit. Pogrzeb odbył się 26 maja w Los Angeles o godz. 15.00 czasu miejscowego. Wokalistę oprócz rodziny i przyjaciół żegnali fani oraz przedstawiciele środowiska rockowego, w tym m.in. James Hetfield, Dave Grohl i Tom Morello.