Jak to w końcu było?
W najnowszym odcinku podcastu „The David Ellefson Show” były basista Megadeth i współprowadzący Joshua Toomey rozmawiali z oryginalnym gitarzystą zespołu, Gregiem Handevidtem, który opowiadał o najwcześniejszych momentach zespołu, między innymi pomyśle na nazwę.
– Siedzieliśmy w naszym małym mieszkaniu, a Dave Mustaine przyniósł broszurę senatora Alana Carnstona o „arsenałach megaśmierci”. To poruszyło w nim temat wojny nuklearnej i jej niszczycielskiej mocy. Przeczytałem tę broszurę i również mnie olśniło. Przyszło mi do głowy, że „Megadeath” to byłaby świetna nazwa zespołu. Następnie nawiedziła mnie refleksja, czy naprawdę chcę zawierać w nazwie zespołu słowo „śmierć”. Zapisałem to słowo na kartce i usunąłem literę „a” twierdząc, że też pasuje i moglibyśmy tak nazwać nasz zespół – mówi Handevidt.
Gitarzysta wspomina również, że Dave Mustaine nie był zadowolony z propozycji nazwy.
– Pamiętam, że zajęło mu kilka dni, żeby się do niej przekonać. W końcu wrócił i powiedział, że nazwa mu się podoba i może zostać. Tak to się zaczęło – dodaje gitarzysta.