Czasem zdarza się, że pewne albumy czy utwory zostają nagrane na nowo aby dostały „drugie życie”. Jednak argumenty stojące za tym, co zrobił były wokalista i basista Pink Floyd zakrawają o ewidentną megalomanię i brak szacunku dla byłych kolegów z zespołu.
W ostatnim czasie Roger Waters stał się rozpoznawalną postacią nie ze względu na swoją twórczość a kontrowersyjne wypowiedzi w sprawie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Z tego powodu dwa koncerty Watersa w Krakowie zaplanowane na 2023 rok zostały odwołane. Tymczasem muzyk postanowił pójść o krok dalej w kwestii muzycznej i nagrać na nowo kultową płytę Pink Floyd.
– Nagrałem tę płytę na nowo ponieważ kiedyś zbyt mało ludzi rozumiało to, co mam do przekazania. – powiedział w wywiadzie dla The Telegraph Waters. – To ja stworzyłem „Dark Side of The Moon”. Czas skończyć z bredniami na temat powstawania tej płyty. Oczywiście, wtedy byliśmy zespołem, ale to ja stworzyłem materiał. Nick (Mason, perkusista Pink Floyd) nigdy nawet nie udawał, że potrafi coś stworzyć. Ale David i Rick? Oni nie potrafią pisać piosenek. Nie są nawet artystami. – dobitnie komentuje wkład swoich byłych kolegów Waters.
David Gilmour, z którym Waters od wielu lat toczy spory na wielu płaszczyznach niedawno udostępnił na Twitterze post swojej żony, Polly Samson gdzie ta nazywa Watersa: „kłamliwym, złodziejskim megalomanem i apologetą Putina.”
Na chwilę obecną dwaj żyjący członkowie Pink Floyd, Gilmour i Mason nie odnieśli się do planów wydawniczych związanych z Pink Floyd jakie ma zamiar poczynić Waters.