Parkway Drive – „Darker Still”
Data premiery: 9 września 2022
Gatunek: metalcore
Wytwórnia: Epitaph Records
Muzyka metalcore niejedną ma twarz. Na przestrzeni dwudziestu lat wyewoluowało w tym gatunku mnóstwo interesujących zespołów, a spora grupa wyrosła na międzynarodowe gwiazdy największego formatu. Wśród nich są również bohaterowie poniższego tekstu, czyli australijski zespół Parkway Drive, który wraca po czterech latach z nowym albumem „Darker Still”.
Karierę Parkway Drive śledzę od 2015 r., kiedy ukazała się ich płyta „Ire”. Pomimo przypisania do gatunku metalcore grupa na każdej płycie skutecznie starała się wychodzić poza ramy gatunkowe i rozwijać patenty, które stały się dla nich znakiem rozpoznawczym. Soczyste, pełne groove’u riffy, melodyjne zagrywki i solówki kojarzące się z klasycznym heavy metalem oraz zawsze pompatycznie brzmiąca sekcja rytmiczna przywodząca na myśl wojenne hymny. Oczywiście nie brakuje w muzyce Australijczyków klasycznych patentów, jak breakdowny, jednak nie są one tutaj wyznacznikiem i główną składową utworów. Każdy numer obudowany jest tyloma interesującymi elementami, że w mojej opinii Parkway Drive to chyba najbardziej wielowymiarowy zespół powiązany z gatunkiem metalcore. Jak i również mój ulubiony.
Kilka lat po premierze albumu „Reverence”, który stał się największym osiągnięciem komercyjnym w historii grupy, coś zaczęło zgrzytać w strukturach zespołu. Podejrzewam, że ma to związek z wyeksploatowaniem pewnej formuły i tym, że zespół rozrósł się do naprawdę ogromnych rozmiarów. Patrząc na przedsięwzięcia związane z produkcją koncertów, miejscami, gdzie występują (chociażby festiwal Pol’and Rock w 2019 r.), zespół może czuć się tym wszystkim zmęczony i uznał, że nadszedł czas na przerwę. Do tego dochodzą też sprawy prywatne, więc warto się zatrzymać. Zanim jednak to nastąpi, australijscy muzycy postanowili uraczyć fanów ostatnim albumem przed przerwą „Darker Still”.
Formuła nowej płyty jest bardzo mroczna. To chyba najbardziej „ciemny” album w karierze zespołu. Co nie znaczy, że nie można w nim odnaleźć pewnej nadziei. Tylko podobnie jak we współczesnym świecie ta nadzieja jest trudna i niepewna. Wokalista grupy Winston McCall po raz kolejny prezentuje się jako wszechstronny artysta śpiewający z głębi serca, a jego koledzy na instrumentach tworzą niepowtarzalną otoczkę. Utwory takie, jak „Ground Zero”, „Glitch” czy „Soul Bleach”, to absolutne bengery i piosenki, które poderwą tysiące fanów pod sceną. Parkway Drive wyrobiło sobie coś na kształt charakterystycznej maniery, którą poszczycić się mogą takie zespoły, jak AC/DC, Judas Priest czy Iron Maiden. Chodzi o to, że już po pierwszych minutach słuchacz pozna, że to jest riff Parkway Drive. Zespół z jednej strony trzyma się w swoim autonomicznym szablonie, ale poszukuje nowych rozwiązań. I takim rozwiązaniem oraz nieoficjalnym sercem płyty w moim mniemaniu jest utwór tytułowy. Ballada, w której można doszukać się inspiracji takimi utworami, jak „Nothing Else Matters”, „Stairway to Heaven” czy „Soldier of Fortune”, to absolutny strzał w dziesiątkę i chyba najbardziej liryczna odsłona zespołu. Ktoś może im zarzucić, że takim zabiegiem opuszczają gardę i wydają się na publiczny ostracyzm, ale nic z tych rzeczy. To właśnie w takich elementach jak piosenka „Darker Still” tkwi prawdziwa moc. Dla przeciwwagi pięknego i chwytającego za serce utworu stawiam numer „Land of The Lost”, gdzie w tekście pojawia się bardzo dystopijny obraz ludzkości. Zespół ma po raz kolejny coś do powiedzenia słuchaczom nie tylko o sobie, ale i o nas samych.
A w czym tkwi taka siła przekazu zespołu? Czy w talencie albo latach ciężkiej pracy? Wydaje mi się, że powyższe czynniki mają duży wpływ na to, co zespół tworzył przez prawie dwadzieścia lat istnienia, ale głównym motorem napędowym jest prawie niezmienny skład. Poza debiutancką płytą wszystkie kolejne były nagrywane w takim składzie. Panowie są niesamowicie zgrani, rozumieją się bez słów, a dowodem na to niech będzie swoista wisienka na torcie, czyli ostatni utwór na płcie o sugestywnym tytule „From The Heart of The Darkness”. Wypełniony bojowymi okrzykami metalowy walec z przepotężnym riffem jest nie tylko mroczny co zagrzewający do walki z przeciwnościami losu.
Pomimo odniesienia ogromnego sukcesu na świecie muzycy Parkway Drive to zwykli ludzie mający takie same problemy jak wszyscy. Dlatego postanowili teraz zająć się swoim prywatnym życiem i poukładać oraz zredefiniować zespół. Jednak schodząc ze sceny na krótszą czy dłuższą przerwę zostawiają nas z albumem kompletnym. „Darker Still” to suma tego, co w Parkway Drive najlepsze. I jeszcze więcej. Rewelacyjny album.
I warto zapamiętać to, co krzyczy Winston w ostatnim utworze – Fury Be My Victory!
Dodaj komentarz