Ninja z Kielc konsekwentnie realizują swój plan. Zespół zakończył trasę, w ramach której w ciągu miesiąca zaliczył 11 koncertów na terenie 6 państw – m.in. Czech, Węgier i Rumunii. Jak było, opowiada nam Filip Golda, gitarzysta Ninja Syndrom.
– Przejechaliśmy ok. 6500 kilometrów i poznaliśmy niesamowitych ludzi – relacjonuje Filip. – Każdy nas dokładnie pamięta – albo i nie, zależnie od afterparty – wszystkie z trasowych gigów, każdy ma też zapewne swoje ulubione. Dla mnie totalnie odjechane były nasze wizyty w Valasske Mezirici, Oradei, Burgas i Kiszyniowie. W każdym z tych przypadków spotkaliśmy się z nieziemską gościnnością i reakcją na nasze gigi, zarówno ze strony obsługi klubów, zespołów, z którymi dzieliliśmy scenę, jak i publiki. W Czechach spotkaliśmy prawdopodobnie najbardziej szalonego organizatora koncertów i najbardziej bezpośrednią publiczność. Oradea i mieszkający tam ludzie byli definicją tematu „Jestem dobrym człowiekiem, chodźmy się najebać”. W Bułgarii byliśmy już z koncertami Ninja Syndrom, wiedzieliśmy więc czego plus-minus możemy się spodziewać i nie zawiedliśmy się.
– Kiszyniów był dla mnie natomiast największą niespodzianką – wspomina gitarzysta Ninja Syndrom. – Wiesz, dostajesz zaproszenie na metalowy festiwal w stolicy Mołdawii i co o tym myślisz? Żaden z nas nigdy tam nie był, żaden z nas nawet nie planował, kraj znamy głównie z geografii… Ale okej, jedziemy. Okazało się, że: po pierwsze – był to jeden z najbardziej odjechanych gigów; po drugie – ludzie tam są niebywale otwarci i głodni koncertów (w moshpit’cie był na przykład koleś w koszuli, spodniach od marynarki, eleganckich butach, radośnie tańczył, gdy dookoła niego fruwały chyba wszystkie możliwe części ludzkiego ciała); po trzecie – zawarliśmy tonę świetnych znajomości.
Na wschodnioeuropejskich wojażach Ninja Syndrom bynajmniej nie zamierzają poprzestać. Od dłuższego czasu zespół ma już zarejestrowane ścieżki na nowy krążek. Nagrań Ninjas dokonali w Szwecji w znakomicie wyposażonym studiu Dugout Studios w Uppsala. Pięcioosobowa ekipa zespołu pracowała tam u boku Daniela Bergstranda, światowej sławy producenta, którego nazwisko widnieje przy najważniejszych produkcjach takich sław, jak Meshuggah, In Flames czy Behemoth.
Co zatem dalej będzie się działo z zespołem?
– Jesteśmy totalnie głodni koncertowania – przyznaje Filip. – W tzw. międzyczasie remontujemy nowe miejsce do grania, finalizujemy temat nowego materiału. Bezpiecznie jest stwierdzić, że absolutnie nie zwalniamy tempa.
Siłą koncertowego rozpędu jeszcze w tym roku Ninja Syndrom zdobędą jeszcze dwie sceny – dla odmiany polskie. Kielczane pojawią się najpierw 8 grudnia w Warszawie, gdzie zagrają wspólnie z Hope, a następnie 23 grudnia na swoim terenie w Kielcach. Jako patron medialny polecamy oba gigi!
Więcej o Ninja Syndrom dowiecie się z wywiadu, który przeprowadziliśmy z zespołem na niedawnych Eliminacjach do Przystanku Woodstock.
Wywiad udostępniamy poniżej. Zespół możecie śledzić na Facebooku via [link]
fot. P. Garbowski