Horror to jedyny gatunek filmowy, który wykształcił całą masę podgatunków. Filmy grozy o krwiożerczych, zmutowanych zwierzętach atakujących ludzi to wyjątkowo ciekawa nisza. Macie ochotę na obejrzenie takiej produkcji? Oto kilka klasyków animal attack!
Ptaki (1963); reż. A. Hitchcock
Arcydzieło mistrza suspensu z ptakami w roli morderczych stworzeń to klasyka gatunku. Miejscem akcji jest niemal sielankowe miasteczko. Nic nie wróży, aby cokolwiek miało zaburzyć spokój jego mieszkańców, jednak już pierwsze ujęcia ptaków subtelnie zdradzają, że coś jest mocno nie tak. Złowieszcze krzyki ptaków na samym początku, a przede wszystkim kultowa scena w sklepie zoologicznym z kanarkami – wszystko to zwiastuje szereg dramatycznych zdarzeń. Nie trzeba mieć ornitofobii, żeby przestraszyć się ptaków, które w ponadczasowym filmie Hitchcocka grają główną rolę. Widzieliście już? Nie szkodzi. „Ptaki” zawsze robią wrażenie.
Szczęki (1975); reż. S. Spielberg
Kto nie oglądał tego kultowego filmu? Jeśli ktoś taki się znajdzie, nich koniecznie nadrobi, bo warto. Kino grozy zrealizowane w 1975 r. na podstawie bestsellerowej powieści mimo upływu lat nadal przyprawia o dreszcz emocji i nie pozwala o sobie zapomnieć. Amity Island to urokliwy kurort, gdzie wypoczywa i surfuje mnóstwo turystów. Wakacyjny klimat zostaje zaburzony, kiedy miejscowy szeryf Martin Brody (w tej roli doskonały Roy Schneider) odnajduje na plaży konkretnie zmasakrowane zwłoki dziewczyny. Okazuje się, że sprawcą jest olbrzymi rekin. „Szczęki” nie bez powodu doczekały się trzech kolejnych części. To seria, która cieszy się statusem porównywalnym do „Gwiezdnych Wojen”. Każdy ją zna, a grono fanów, jakim może się poszczycić, jest naprawdę imponujące. Pierwsze trzy części możecie obejrzeć za jednym zamachem. „Czwarta” to nieco inny klimat. Czy warto obejrzeć? Oczywiście!
Cujo (1983); reż. L. Teague
Proza Stephena Kinga, czyli mistrza literatury grozy, to niewyczerpane źródło inspiracji dla twórców horrorów. Wiele dzieł Kinga zostało sfilmowanych z lepszym lub gorszym skutkiem. „Cujo” to jeden z lepszych horrorów typu animal attak. Zaczyna się jak w większości filmów grozy – mamy spokojne, senne amerykańskie miasteczko, gdzie z rodziną mieszka wielki, lecz łagodny pies. Wszystko zmienia się diametralnie, kiedy zwierzę zostaje ukąszone przez nietoperza. Z przyjacielskiego pupila przeobraża się w morderczą żądną krwi bestię, brutalnie atakującą kolejne ofiary.
Rasa (2006); reż. N. Mastadrea
Fabuła „Rasy” na pierwszy rzut oka wydaje się dość przeciętnym pomysłem na film grozy – grupa beztroskich nastolatków wyjeżdża w odludne miejsce, spędzając czas w drewnianym domku z dala od świata. Na miejscu musi zmierzyć się ze złem, które atakuje ich znienacka. Brzmi banalnie? Trochę tak. Mimo wszystko ten oklepany pomysł został zgrabnie i interesująco zmodyfikowany. Nie mamy w tym przypadku bezwzględnego leśnego psychopaty a’la Jason Voorhees, lecz… genetycznie zmodyfikowane mordercze psy. Film naprawdę niezły, dlatego warto poświęcić mu swój wieczór!
Pirania 3D (2010); reż. A. Aja
Ogólny kliat filmu jest dość banalny: niewielka amerykańska miejscowość, wakacje, ciepło, luz, chillout i zabawa. Wszystko zostaje brutalnie przerwane pojawieniem się krwiożerczych piranii, które rozpoczynają swój atak na niczego niespodziewających się pijanych studentów. Seria krwawych scen jest malownicza, tak że naprawdę szczerze polecamy. Film nie tyle przeraża, co bawi, ale można i tak. Jeśli spodoba wam się ten film, polecamy kontynuację, czyli „Piranię 3DD”. Gra David Hasselhoff i jest dużo lepszy niż w „Słonecznym patrolu”.
Zombiebobry (2014); reż. J. Rubin
Znowu zaczyna się sztampowo – grupka rozochoconych młodzianów i ich uroczych dziewczyn spędza letni czas nad wodą. Byłoby całkiem fajnie, gdyby nie atak… morderczych bobrów-zombie. Tak, bobrów-zombie. Pomysł na horror jest naprawdę odjechany, a i samo wykonanie całkiem zgrabne. Film jest bardziej horrorem komediowym, ale parę scen może lekko wystraszyć. Szczerze polecamy!
Rekinado (2013); reż A. Ferrante
Na koniec film kultowy, który nawet jeśli trudno traktować poważnie, trzeba obejrzeć. Fabuła jest groteskowa, wykonanie też, ale przynajmniej nie jest to tania podróbka „Szczęk”. Potężne tornado, które przetacza się przez Los Angeles, niesie ze sobą inwazję krwiożerczych rekinów. Jak to możliwe? Tego nie wiedzą pewnie nawet twórcy filmu, ale nikogo nie powinno to szczególnie obchodzić. Liczy się to, że jest brutalnie i zarazem śmiesznie. Widok rekinów pojawiających się znikąd jest po prostu bezcenny. Film szybko stał się hitem. Na pewno nie ze względu za swoje walory artystyczne. Po obejrzeniu „Rekinado” na pewno zrozumiecie jego fenomen.