God Is An Astronaut to weterani gatunku post-rock. Irlandzka grupa w sierpniu zawitała do polski na trzy koncerty, a lider zespołu, Torsten Kinsella, opowiedział nam o nowym albumie „Embers”, graniu dla fanów ekstremalnego metalu oraz blaskach i cieniach w byciu muzykiem.
Nazwa waszego zespołu została zainspirowana filmem „Nightbreed”. Jakie filmy zrobiły na Tobie ostatnio wrażenie?
Torsten Kinsella: W 2001 roku obejrzeliśmy film Clive’a Barkera o tytule „Nightbreed” (polski tytuł to „Nocne plemię” przyp. red). Cytat jednej z postaci w tym filmie brzmiał: „Bóg jest astronautą, a Oz jest nad tęczą”, co skróciliśmy do „Bóg jest astronautą”.
Natomiast filmy, które mi się podobały w tym roku to „Furiosa: Saga Mad Max” i „Ciche miejsce: Dzień pierwszy”.
Wróciliście do Polski w sierpniu na trzy koncerty. Jak postrzegacie koncerty w Polsce przez dwadzieścia lat działalności?
Torsten Kinsella: Zawsze bardzo lubiliśmy grać w Polsce. Nasi polscy fani zawsze byli bardzo wspierający i przyjaźni.
W sierpniu zagraliście również na Brutal Assault w Czechach. To nie jest wasz pierwszy występ na tym festiwalu, ale jak czujecie się grając przed fanami ekstremalnego metalu?
Torsten Kinsella: Kiedy graliśmy na tym festiwalu po raz pierwszy, myślałem, że nie pójdzie dobrze. Jednak publiczność naprawdę cieszyła się naszą muzyką i cieszymy się, że mogliśmy tam powrócić.
Wasz najnowszy album nosi tytuł „Embers”. Czy praca nad nim różniła się od poprzednich wydawnictw?
Torsten Kinsella: Każde wydawnictwo jest wyjątkowe, wiążą się z nim określone cele i wyzwania. Ta płyta zawiera więcej instrumentów etnicznych i akustycznych, co stanowiło wyzwanie, ale bardzo nam się podobało. Muzyka wymagała bardziej szczegółowej produkcji niż po prostu uchwycenie brzmienia na żywo. Ten album jest również dedykowany pamięci ojca mojego i Nielsa (basisty zespołu przyp. red), który zmarł w listopadzie ubiegłego roku.
Czy uważasz, że muzyka instrumentalna jest bardziej wymagająca dla słuchacza niż muzyka z tekstami?
Torsten Kinsella: To tak naprawdę zależy od słuchacza. Większość ludzi jest przyzwyczajona do muzyki z wokalem, więc muzyka instrumentalna jest zdecydowanie bardziej niszowa.
Dla tych, którzy cenią subtelności i niuanse, w muzyce instrumentalnej jest wiele do odkrycia. Zmiany tonu, dynamiki i innych elementów mogą być bardzo ekspresyjne, jeśli jesteś na nie otwarty. To tak, jakby czytać między wierszami, gdzie emocje są surowe, niefiltrowane i tylko czekające na odczucie.
Muzyka instrumentalna może być niesamowicie potężna, ponieważ oferuje więcej miejsca na osobistą interpretację. Zachęca słuchaczy do połączenia się z własnymi doświadczeniami i emocjami, często docierając do tych części nas, których same słowa nie są w stanie oddać.
Jako God Is An Astronaut wydajecie albumy dość często. Czy uważasz, że obecnie konieczne jest ciągłe utrzymywanie uwagi słuchaczy nową muzyką?
Torsten Kinsella: Ostatnio wydajemy nowy materiał co trzy lata, w porównaniu do co dwóch lat wcześniej w naszej karierze. Teoretycznie produkcja wysokiej jakości muzyki rocznie może lepiej radzić sobie na platformach streamingowych. Jednak obecnie nie możemy tak często dostarczać pełnometrażowego albumu. W przyszłości możemy rozważyć wydanie EP-ek.
Rynek muzyczny się zmienił, a w dzisiejszym nasyconym środowisku bycie poza zasięgiem wzroku często oznacza bycie poza umysłem odbiorcy. Obecny stan branży jest niepokojący. Serwisy streamingowe nie płacą wystarczająco twórcom muzyki i przygnębiające jest to, że badają sztuczną inteligencję, aby zastąpić prawdziwą muzykę w pogoni za zyskiem. Usługi te stanowią obecnie większe zagrożenie niż duże wytwórnie sprzed lat 2000 lub problemy z piractwem płytowym na początku lat 2000.
Te korporacje kontrolują, co jest słyszane, a co nie, co sprawia, że niemal niemożliwe jest organiczne dotarcie do naszych fanów na platformach takich jak Spotify.
Kiedy pomyślałeś, że gatunek „post-rock” jest zdecydowanie dla Ciebie za mały?
Torsten Kinsella: Moim zdaniem muzyka nie powinna polegać na trzymaniu się sztywnych konwencji gatunkowych. Powinna odzwierciedlać osobowość artysty i wyjątkową perspektywę tworzonej sztuki. Nigdy nie tworzyliśmy muzyki, aby pasowała do określonego gatunku. Po prostu podążamy za tym, co przychodzi naturalnie i co najlepiej pasuje do materiału, który napisaliśmy.
Co jest najlepsze, a co najbardziej męczące w byciu muzykiem?
Torsten Kinsella: Pisanie muzyki jest zarówno przyjemne, jak i oczyszczające. Występowanie na żywo jest również przyjemnością, chociaż podróżowanie może być wyczerpujące, a pokonywanie długich dystansów z małą ilością snu jest niebezpieczne dla zdrowia. Finansowo przemysł muzyczny jest trudny; serwisy streamingowe płacą artystom bardzo mało, a koszty tras koncertowych znacznie wzrosły, co utrudnia wielu zespołom osiągnięcie odpowiedniego zysku. Bukowanie koncertów stało się bardzo wymagające, a wraz ze wzrostem cen biletów przyciąganie dużej publiczności staje się coraz trudniejsze. W rezultacie granie bardziej ekskluzywnych koncertów wydaje się być najbardziej realną opcją.
Rozmawiał: Michał Drab
Dodaj komentarz