Temat pieniędzy za sprzedane gadżety przez zespół powraca jak bumerang a proceder zatacza co raz szersze kręgi.
W wywiadzie dla hiszpańskiego The Metal Circus, wokalista In Flames poruszył temat marży dla klubów od sprzedanego merchu. W tej chwili wiele klubów hołduje zasadzie, że otrzymuje 20 procent zysków ze sprzedaży gadżetów występujących grup. Dla artystów to oczywiście olbrzymi cios, ponieważ dochód z koszulek, płyt i innych rzeczy z logiem zespołu pozwala na spięcie w całość trasy koncertowej i jest kluczowym elementem dla zapewnienia jej rentowności.
– Myślę, że na początku był to sposób w jaki kluby mówiły: „Ok, jeśli mamy koncert i przyjdzie mało ludzi to musimy wziąć trochę pieniędzy z gadżetów bo ludzie nie zostawiają wystarczająco na barze przy zamawianiu napojów.” – mówi Anders. – Ale wiadomo, że to nieprawda. A dla zespołów które w dużej mierze mogą się jakoś utrzymać ze sprzedaży gadżetów to bardzo trudna sytuacja.
– Myślę, że to cholernie słabe, ale sam niewiele mogę zrobić. Lata temu próbowałem poruszyć dość mocno ten problem, ale było zbyt mało zespołów które otwarcie wyraziłyby swoją dezaprobatę. A później problem został zamieciony pod dywan. Jednak jak się okazuje znów musiał wypłynąć na wierzch. – dodaje frontman In Flames.
Na koniec Anders został zapytany czy problem można naprawić. Stwierdził, że tylko wtedy jeśli wystarczająca ilość wykonawców będzie miała w tej sprawie wspólny front.