To już pewne: We Came As Romans nie zakończą działalności po śmierci Kyle’a Pavone’a. Dave Stephens, drugi wokalista zespołu, zdradził, że grupa zamierza wznowić działalność jako kwintet.
Śmierć Kyle’a Pavone’a była szokiem – zarówno dla fanów, jak i członków We Came As Romans, którzy nie ukrywają, że trudno jest im pogodzić się z odejściem wieloletniego wokalisty.
– Pomimo wszystko postanowiliśmy, że najlepszym, co możemy zrobić, jest zagrać trasę z Bullet For My Valentine. Czujemy, że w ten sposób uhonorujemy Kyle’a. Będziemy promować jego fundację, Fundację Kyle’a Pavone’a. Zrobimy to, czego oczekiwałby od nas Kyle, będziemy się trzymać i grać muzykę dla naszych fanów – na krótko przed rozpoczęciem planowanej od miesięcy trasy z Bullet For My Valentine wyjaśniał Dave Stephens, współzałożyciel We Came As Romans.
Dziś już wiemy, że działalność metalcore’owców z Michigan nie zakończy się po trasie z Bullet For My Valentine.
– Stworzyliśmy te utwory razem i są one również moje, ale śpiewanie partii Kyle’a to dla mnie dziwne uczucie – przyznaje Stephens w najnowszym wywiadzie dla „Kerrang!”.
– Jestem przekonany, że dla fanów to też trochę dziwne, natomiast nie potrafię sobie wyobrazić, że ktoś śpiewa te partie na stałe. Nie chcemy rekrutować nowego członka zespołu. Na ten moment jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek. Chcemy robić to, co robimy, jak najlepiej, by w ten sposób uhonorować Kyle’a. Nie będziemy go jednak zastępować – wyjaśnia muzyk.
– Nigdy nie zapomnimy Kyle’a – podkreśla Stephens.
Przypomnijmy: wiadomość o śmierci Kyle’a Pavone’a obiegła świat 25 sierpnia. Jak ustalił lekarz sądowy hrabstwa Oakland, wokalista We Came As Romans zmarł wskutek przedawkowania narkotyków.
Ostatnim albumem nagranym przez We Came As Romans z Kylem Pavonem jest „Cold Like War” z 2017 r.