Trasa hologramu Ronniego Jamesa Dio i zapowiedź analogicznego wydarzenia z udziałem Franka Zappy rozpalają wyobraźnię części fanów, którzy liczą na powrót kolejnych legend. Czy pod postacią hologramu może wrócić również Chester Bennington? „To byłoby najgorsze” – twierdzi Mike Shinoda.
Dla jednych fanów niepowtarzalna okazja, by znów zobaczyć swoich idoli na scenie, dla innych – haniebna forma nekrobiznesu, za którą powinno się iść do więzienia. Wyświetlanie zmarłych wykonawców na koncertach w formie hologramów ma wielu wrogów. Nie od dziś jednak wiadomo, że rock’n’roll to też biznes.
Stworzenie hologramu Chestera Benningtona byłoby przedsięwzięciem, które z pewnością wygenerowałoby ogromne pieniądze. Taka forma zarobku nie każdego jednak interesuje.
– Nawet nie przyszło mi to do głowy – podczas niedawnego chatu na Instagramie przyznał Mike Shinoda z Linkin Park. – Doszły mnie słuchy, że pewne osoby spoza zespołu się nad tym zastanawiają, ale absolutnie nie ma mowy.
– Nie mógłbym zrobić czegoś takiego. To byłoby najgorsze – dodał Shinoda, zwracając się do fanów: – Czy ci z was, którzy stracili kogoś, kogo kochali, przyjaciela, członka rodziny, kogokolwiek, czy moglibyście sobie wyobrazić ich pod postacią hologramu? To byłoby okropne. Nie mógłbym tego zrobić.
Przypomnijmy: trwa trasa projektu Dio Disciples, w ramach której koncerty daje głośny hologram Ronnie James Dio. Projekt zawitał do Polski 9 grudnia (wydarzenie odbyło się w warszawskiej Progresji). Do końca przedsięwzięcia nazwanego „Dio Returns: The World Tour” pozostały 4 koncerty. Ogłoszenie kolejnych jest kwestią czasu: jak dowiadujemy się ze strony Dio Disciples, kolejne zostaną ogłoszone w 2018 r.
Chester Bennington zmarł 20 lipca br. Miał 41 lat. Do Linkin Park dołączył w 1999 r., odnosząc z zespołem wiele sukcesów, m.in. wielokrotnie trafiając do zestawień najważniejszych wokalistów rockowych wszech czasów.