50 lat temu debiutowali The Doors. Przypominamy legendarny album grupy

Ten album to jedno z najważniejszych kół zamachowych rockowej rewolucji. Wydany 4 stycznia 1967 r. debiut The Doors to jedna z płyt, które oprócz muzyki niosły ze sobą zarzewie rewolucji – psychodelicznej, ale i seksualnej. Od premiery „The Doors” mija dokładnie 50 lat. Przypominamy ten legendarny krążek.

Wspominając pierwszy album The Doors, zatytułowany po prostu „The Doors”, trudno nie oprzeć się pokusie, by zacząć od końca, od „The End”. Z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że to bodaj najgłośniejszy, a już na pewno najmocniejszy numer z płyty. Drugi – „The End” to utwór, który najlepiej oddaje legendę The Doors, towarzysząca grupie atmosferę skandalu i obłędny czar Jima Morrisona.

Aż trudno uwierzyć, ale pierwotnie była to prosta ballada o miłości. Tak przynajmniej głosi legenda utworu i jego autora, Jima Morrisona. Morrison miał zmienić sens „The End”, kompletnie naćpany pojawiając się w klubie Whisky a Go Go, w którym Doorsi występowali na początku kariery. Odurzony narkotykowym hajem Morrison nie chciał skończyć utworu, gdy grupa grała go na scenie, dodając do „The End” kolejne zaimprowizowane zwrotki – m.in. te najbardziej kontrowersyjne: „Father, I want to kill you // Mother, I want to fuck you”.

Doorsi nigdy już nie wystąpili w Whisky a Go Go, wkrótce jednak grupa podpisała kontrakt z Elektra Records. To właśnie jej nakładem The Doors wydali swój debiut.

Krążek ukazał się 4 stycznia 1967 r. Był to prawdziwy początek działalności formacji, która w zaledwie kilka lat miała na zawsze zmienić znaczenie muzyki rockowej. Przebojowy, mroczny i zmysłowy – album „The Doors” z impetem pozwolił Doorsom wyważyć drzwi do popkulturowego panteonu.

Co zadecydowało o jego sukcesie? Na pewno postać Morrisona, jego głos, przejmujące teksty, rodzaj szorstkiej, uwodzicielskiej charyzmy, z którą je interpretował – czy to w hitowym „Break on Through”, czy w odurzająco neurotycznym „The Crystal Ship”.

Morrison był intrygującym, niepokornym i wyzywającym bożyszczem rock’n’rolla, prawdopodobnie jego najbardziej wyrazistą postacią od czasów Elvisa. Oczywiście nie stał się nią od razu, ale sama okładka płyty nie pozostawia złudzeń, w kim od początku upatrywano gwiazdę zespołu (grafika przedstawia twarz Morrisona i resztę składu w cieniu jego oblicza). Mimo to nie dajcie się zwieść. Manzarek, Krieger i Densmore w rzeczywistości nie byli ludźmi z przypadku, sam krążek zaś – wbrew dość sugestywnej okładce – to efekt wspólnej pracy całego zespołu.

Efektem wspólnej pracy Doorsów jest np. „Light My Fire”. Skomponowany przez Robbiego Kriegera, będącego również współautorem tekstu (obok Morrisona), utwór jest jednocześnie popisem Raya Manzarka, który zagrał w nim jedną z najbardziej elektryzujących solówek klawiszowych, jakie kiedykolwiek udało się zarejestrować. W efekcie powstał niekwestionowany superprzebój, pierwsza piosenka The Doors, która podbiła amerykańskie listy, zapewniając im status gwiazd.

Hołd dla psychodelicznego rocka, ale i chwytliwy refren – „Light My Fire” to przykład tego, jak doskonale Doorsi balansowali na granicy awangardy i oczekiwań masowej publiczności. Takich przykładów na „The Doors” jest oczywiście więcej. To także „I Looked At You” i nieziemsko nastrojowe, niespieszne „End Of The Night”. Osobną kategorię stanowią utwory „Alabama Song” i „Back Door Man”, jedyne covery na płycie, napisane odpowiednio przez duet Brecht/Weill oraz Williego Dixona (o wiele większą popularność zdobył pierwszy z utworów).

O „The Doors” powiedziano już wszystko. Ale czy na pewno? Debiut Doorsów to album na tyle niezwykły, że każdy jego odsłuch pozwala na odkrycie nowych, zaskakujących aspektów – tak pod względem brzmienia, jak treści. W tym tkwi jego magia, szamański czar rzucony przez Jima Morrisona, ale i geniusz często niesłusznie marginalizowanego tria Manzarek, Krieger i Densmore.

Drzwi zostały otwarte 50 lat temu, ale przekroczenie progu to absolutnie ponadczasowe doświadczenie. Debiut The Doors polecamy czasem odkurzać, dziś szczególnie – nie pożałujecie!

1 komentarz do “50 lat temu debiutowali The Doors. Przypominamy legendarny album grupy”

  1. Dla mnie Manzarek, Densmore i Krieger są niesamowitymi instrumentalistami. Nigdy nie wiedziałam, jak określić styl gry Densmora, aż przeczytałam, że jest po prostu jazzowy. I to świetnie pasuje do rockowej muzyki, nadaje jej bardzo oryginalne brzmienie. Manzarek zawsze potrafił czarować na klawiszach, i w ogóle szacun dla niego, że obsługiwał w tym samym czasie jeszcze inne klawisze robiące za bas. Ja nie potrafię rozsynchronizować swoich rąk tak, żeby wybijać nimi dwa różne rytmy. Gitara Kriegera również miała charakterystyczne, rozpoznawalne brzmienie. Wszyscy razem stanowili po prostu mieszankę idealną.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

RockMetal F***T

RockMetalNews TV

Jesteśmy blisko zespołów, koncertów i ludzi związanych z muzyką, by dostarczać Wam najlepsze treści VIDEO

RockMetalNews TV to ogólny dział, w którym przekrojowo prezentujemy nasze realizacje video z różnych serii. Znajdziecie tu zarówno minidokumenty, jak i materiały z serii „#tour report”. W RockMetalNews TV nie brakuje również wywiadów video, w tym wywiadów nagrywanych w siedzibie naszej redakcji w CK Zamek w Poznaniu, a także wywiadów z serii Six Questions Show prowadzonych dla nas przez Filipa i Pawła z zespołu The Sixpounder.

Bohaterami naszych materiałów video są uznane marki, jak Behemoth, Acid Drinkers czy Nocny Kochanek, ale też młodsze kapele, które dopiero budują swoją pozycję na scenie. Równie chętnie pojawiamy się na dużych festiwalach oraz w małych, ciasnych klubach, bez względu na okoliczności zawsze starając się łapać dla Was dobre kadry. Zapraszamy do oglądania nowych i archiwalnych materiałów na podstronie działu RockMetalNews TV.

WYwiady

Sprawdźcie wywiady prosto z naszej redakcji w CK Zamek w Poznaniu

Przeprowadzanie wywiadów z muzykami i ludźmi związanymi z branżą muzyczną to jedna z naszych największych zajawek. Z artystami spotykamy się w naszej nowej redakcji w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu, gdzie zorganizowaliśmy własne ministudio i komfortową przestrzeń dla naszych gości. Rozmowy odbywają się w możliwie luźnej, przyjaznej atmosferze.

Oprócz pełnowymiarowych wywiadów przygotowujemy również krótsze materiały lifestyle’owe. Pytamy w nich muzyków i ludzi związanych z branżą muzyczną o ich największe inspiracje, ulubione płyty, najbardziej niezapomniane koncerty i pozamuzyczne zajawki, którymi na co dzień rzadko mogą się pochwalić. Zapraszamy do oglądania naszych wywiadów na podstronie działu z wywiadami.

Artykuły

Szukasz czegoś do poczytania? Nasze autorskie artykuły powinny Cię zainteresować

RockMetalNews to serwis przede wszystkim newsowy, nastawiony na przekazywanie najważniejszych i najciekawszych informacji ze świata rocka/metalu – możliwie szybko, konkretnie i zarazem rzetelnie. Chcemy jednak, by nasi czytelnicy mogli znaleźć tu również  bardziej rozbudowane treści, napisane z pasją i poparte wiedzą oraz researchem. Właśnie po to powstał ten dział.

Dział „Artykuły” to ważna część RockMetalNews.pl. Jeśli interesujesz się muzyką, zwłaszcza tą głośniejszą niż pop, zawsze znajdziesz tu coś do poczytania. Wszystkie artykuły trafiające do tego działu to stuprocentowo autorskie treści, mające odrębną, inspirowaną papierowymi magazynami muzycznymi szatę graficzną. Zapraszamy do lektury nowych i archiwalnych tekstów na podstronie działu z artykułami.

Horror

Muzyka nie jest naszą jedyną zajawką. Uwielbiamy też horrory

Odwiedzając nasz portal, z pewnością nie raz natknęliście się na treści związane z horrorami. To nie przypadek, bo oprócz głośnej muzyki kręcą nas też horrory (nawet te slapstickowe!). Poświęciliśmy im osobny dział. Na podstronie „Horrory” prezentujemy najnowsze informacje ze świata filmów grozy, tematyczne zestawienia naszym zdaniem najlepszych horrorów, a także przeróżne ciekawostki. Bez względu na to, czy chcecie poznać najbardziej przerażające nowości, czy po prostu szukacie dobrego filmu na wieczór, podstrona „Horrory” wciągnie Was jak Pennywise do mrocznych kanałów Derry.