Fatalnie zaczyna się ten rok. Żegnamy kolejną legendę. W wieku 71 lat zmarł Burke Shelley, wokalista i basista kultowej hardrockowej grupy Budgie.
O śmierci walijskiego muzyka na Facebooku poinformowała jego córka Ela.
– Z ogromnym smutkiem zawiadamiam o śmierci mojego taty Johna Burke’a Shelleya. Odszedł wieczorem we śnie w Heath Hospital w Cardiff, w mieście, w którym się urodził. Miał 71 lat. Proszę o uszanowanie naszej rodziny w tym trudnym czasie – napisała Ela Shelley.
Przed dwoma laty Shelley poinformował, że cierpi na tętniaka aorty. Chorował też na zespół Sticklera, chorobę upośledzającą wzrok, słuch i mogącą atakować stawy. Jak przyznał, celowo nie poddał się operacji, aby nie doprowadzić do uszkodzenia kręgosłupa.
– Chcę przeżyć to, co mi zostało. Nie zamierzam zostać inwalidą. Wierzę w Boga i nie martwię się tym, co może być dalej. Bóg sam postanowi, kiedy mnie zabierze, a w międzyczasie będę robił to, co chcę – mówił lider formacji Budgie.
Zespół Budgie rozpoczął działalność w drugiej połowie lat 60. w Cardiff. Trio uchodzi za jeden z pierwszych zespołów wykonujących tzw. „ciężkiego rocka” obok m.in. Black Sabbath i Led Zeppelin. W latach 80. grupa się jednym z prekursorów nurtu zwanego New Wave of British Heavy Metal.
Ostatni album Budgie „You’re All Living in Cuckooland” ukazał się w 2006 r.