Tragiczne wieści zza oceanu. Na koncercie Slipknot, który 11 sierpnia odbył się w miejscowości Tinley Park, doszło do śmierci jednego z fanów. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że mężczyzna zginął w mosh picie.
Historia metalu zna takie przypadki, kiedy koncertowe szaleństwo kończy się tragicznie. Niestety, tak stało się również podczas jednego z ostatnich koncertów Slipknot w Tinley Park w stanie Illinois, gdzie zespół wystąpił w ramach trasy Knotfest.
Podczas zabawy w mosh picie zginął jeden z fanów. Dokładna przyczyna zgonu 62-letniego Richarda Valadeza nie została podana. Serwis Patch.com przytacza wypowiedzi świadków zdarzenia, którzy relacjonują, że mężczyzna bawił się w mosh picie, kilkakrotnie upadając na ziemię. Po jednym z upadków 62-latek miał doznać ataku i stracić przytomność. Inni uczestnicy koncertu próbowali mu pomóc, zanim na miejsce przybył personel medyczny. Jak podano, mężczyzna niedługo później zmarł.
Świadkowie zdarzenia zwracają uwagę, że impreza nie było odpowiednio zabezpieczona. Slipknot póki co nie wydał oświadczenia w sprawie.
Niestety, to kolejny taki przypadek. W grudniu ubiegłego roku informowaliśmy o podobnym zdarzeniu, które miało miejsce na koncercie Bring Me The Horizon. Uważajcie na siebie na koncertach.
Slipknot ma za sobą europejką trasę promującą „We Are Not Your Kind”. Począwszy od 7 czerwca i występu na niemieckim Rock Am Ring, Amerykanie odwiedzili osiem europejskich państw, 1 lipca kończąc swój eurotrip w Nimes we Francji. W międzyczasie pojawili się również w Polsce. Ich koncert odbył się 25 czerwca na Mystic Festival.
To już pewne: Slipknot wróci do Polski w 2020 r. Wiadomo, że zespół wystąpi w Łodzi, wciąż jednak nie wiemy, kiedy dokładnie odbędzie się koncert. Daty i szczegóły wydarzenia powinniśmy poznać niebawem.